
Praca w gabinecie oparta o “trzy kroki”. Zobacz, jak następuje zmiana w człowieku
Jaki jest twój główny problem na tu i teraz? Może za bardzo chcesz kontrolować siebie i świat? Może permanentnie czujesz napięcie w ciele? A może jest tak, że nie wiesz, jak nazwać to, co czujesz? Chcę podzielić się z wami techniką, wywodzącą się z terapii humanistyczno-doświadczalnej. Trudno oddać w słowach, co podczas tego doświadczenia dzieje się między terapeutą a pacjentem, ale mówi się, że ta technika to coś w rodzaju poczucia przebytej drogi.
Proces psychoterapii ukierunkowany jest na pomoc człowiekowi w przywróceniu mu sensu życia i wzięcia odpowiedzialności za to, co w danej sytuacji człowiek myśli, co odczuwa, i jakie podejmuje działania, niezależnie od tego, kto lub co tę sytuację spowodowało.
Technika „tech kroków” polega głównie na podążaniu za myślami i odczuciami pacjenta, a także obserwowaniu reakcji w ciele. Zarówno terapeuta, jak i pacjent próbują odkryć, co jest głównym problemem. Pierwszym krokiem jest uznanie problemu za fakt.
1. „Jestem taka” …
Pierwszy krok to uznanie za własne istnienia wszystkich naszych uczuć, myśli, zachowań, szczególnie tych, których wolelibyśmy nie dostrzegać. Następuje tu opis danego aspektu funkcjonowania, bez konieczności obrony, tłumaczenia.
… „jestem taka, że złoszczę się, krzyczę na syna, kiedy on odmawia wyniesienia śmieci, gdy ja uznam, że trzeba to zrobić… tak właśnie się zachowuję, choć wiem, że nic to nie daje oprócz kłótni”…
2. „Jestem taka, ponieważ taka chcę być”…
Drugim krokiem jest uznanie, że w każdej chwili wybieramy sposób, w jaki reagujemy na to, co się dzieje. Dotyczy to zarówno uczuć, jak i myśli, jak i zachowań. Jest to moment bardzo mocnej identyfikacji ze słowem chcę.
…” jestem taka, że złoszczę się, kiedy mój syn odmawia wyrzucenia śmieci, kiedy ja uznam, że trzeba to zrobić i chcę się wtedy złościć, chcę krzyczeć na syna”…
Terapeuta bada, co się dzieje z klientem na poziomie myśli, uczuć i odczuć w ciele, kiedy ten identyfikuje się ze swoim wyborem. Kiedy pojawia się ruch „niezgody”, można przejść do kroku trzeciego. Jeśli jest wahanie i klient uświadamia sobie korzyści wtórne, następuje powrót do kroku pierwszego. Należy wtedy szukać przeformułowania pierwszego zdania lub zatrzymać pracę i porozmawiać o tym, co zatrzymuje klienta w możliwości podejmowania decyzji o zmianie. Może okazać się tak, że chęć zmiany nie wynika z niego samego, a z chęci przypodobania się komuś. W takiej sytuacji nie będzie to trwałe i wtedy trzeba się zastanowić, dlaczego tak jest. Ten krok musi nastąpić w zgodzie z sobą.
3. „Jeśli zechcę, mogę to zmienić”…
Trzeci krok umożliwia klientowi decyzję o kierunku zmiany, eksperymentowaniu z różnymi sposobami myślenia, czucia i zachowania (w zależności od tego, z jakim aspektem siebie klient aktualnie pracuje)
…”kiedy złoszczę się, krzycząc, gdy mój syn odmawia wyrzucenia śmieci wtedy, kiedy ja uznaję, że na to pora, – mogę, jeśli tylko zechcę – powiedzieć mu stanowczym głosem, że potrzebuję uzgodnić z nim zasady porządkowania śmieci i ustalić, biorąc pod uwagę jego perspektywę, jak to będzie wyglądało”….
Terapeuta pomaga klientowi poszukać najprostszej, dostępnej możliwości, którą pacjent uzna za swoją i zechce użyć do tej sytuacji. Dzięki temu odzyskuje wpływ i odpowiedzialność za swoje zachowanie, uczucie, myśl i nie lokuje odpowiedzialności za to, co się z nim dzieje w obszarze świata zewnętrznego.
Praca w oparciu o “trzy kroki” kończy się prośbą o zwrócenie się ku zdaniu pierwotnemu i zauważeniu wszelkich zmian w postawie ciała, uczuciach i myślach:
…” Co zmieniło się dla Ciebie od momentu rozpoczęcia pracy?…
…” Jak doświadczasz siebie teraz?…
Zmianą może być już opis siebie w innych słowach, bo język tworzy rzeczywistość. Co jest jeszcze warte podkreślenia, że pierwsze zmiany są widoczne w ciele. Ciało wspiera zmianę szybciej niż myśli.
Zobacz Więcej
Syndrom DDA i samotność. Czy tak to musi wyglądać?
„Większość z nas, są osobami samotnymi albo nie mogę pojąć, co ma alkoholizm jednego z rodzica, do samotności, do problemów w ogólnie mówiąc w ”kontaktowaniu” się z innymi osobami. I tu pojawia się moje pytanie, dlaczego tak jest?! Jaki to ma związek?” – pisze osoba DDA na jednym z forum dotyczącym tego problemu.
Syndrom DDA stał w ostatnich latach bardzo popularny i zarazem jest przez wielu znienawidzony. Krążą opinie, że to pokłosie lat 90., gdy rodzice uczestniczyli w odrodzeniu gospodarczym. Nie mieli zbyt dużo czasu na pielęgnowanie potrzeb dziecka. Angażowali się w pracę, bo wcześniej doświadczyli biedy, za presją osiągania niejednokrotnie szło uzależnienie od alkoholu.
„Co mi mogą dać takie rozmowy z psychologiem, skoro i tak potem wracam do domu, a tam wszystko od początku” – pisze dalej w sieci wspomniana kobieta. Rozmawiałam o tym z Joanną Cichowlas, psycholożką, certyfikowaną specjalistką psychoterapii uzależnień, psychoterapeutką w Ośrodku Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Gdyni.
Wiktoria Dróżka: Zacznijmy od początku. Co kryje się za skrótem DDA?
Joanna Cichowlas: Skrótu DDA używa się do określenia dorosłych, którzy wychowywali się w rodzinach, gdzie nadużywano alkoholu.
Czym jest syndrom DDA? Czy można traktować to jako chorobę, skutki traumy wieku dziecięcego?
Syndrom DDA traktujemy jako wykształcenie cech przystosowawczych u dzieci, które wychowywały się w rodzinie alkoholowej. Cechy te pozwalały dostosować się do życia, w którym alkohol jest na pierwszym miejscu, a co za tym idzie, panował tam wszechobecny stres, strach, wstyd oraz poczucie odrzucenia.
Paradoksalnie wykształcenie tych cech u dziecka pozwalało mu na emocjonalne przetrwanie w rodzinie alkoholowej. Można więc powiedzieć, że w dzieciństwie powyższe cechy „pomagają” dzieciom, tak w dorosłości zaczynają przeszkadzać i utrudniać funkcjonowanie.
Lata mojej pracy pokazują, że nie u wszystkich dzieci, które wychowywały się w rodzinach alkoholowych, wykształcają się wyżej wymienione cechy. Istnieją też dzieci, które potrafią się zdystansować, odizolować od tego, co dzieje się w domu i zadbać o swoje potrzeby, dzięki umiejętności stawiania granic i posiadaniu w swoim otoczeniu „zastępczego zdrowego dorosłego”. Może to być to np. babcia, ciocia itp.
Mówi się o czterech postawach osobach DDA: bohater, kozioł ofiary, błazen, cień. Na czym one polegają?
Są to role przyjmowane przez dzieci z rodzin alkoholowych. Jeśli któryś z rodziców nadużywa alkoholu, to życie rodzinne kręci się wokół tego. Nie mamy wówczas do czynienia ze wspieraniem dziecka w jego rozwoju czy w budowaniu poczucia własnej wartości. Mamy za to chaos i niestabilne życie rodzinne. Często dochodzi do zaniedbań dzieci.
Nie mam tu na myśli, tylko zaniedbań dotyczących zapewnienia wiktu i opierunku, ale również zaniedbań emocjonalnych. Rodzice „wypadają z roli”. Aby rodzina przetrwała, to właśnie dzieci przyjmują te role. Role służą rodzinie, nie dzieciom. Wyróżniamy 4 role, których podejmują się dzieci:
- bohater: w rodzinie pełni rolę dorosłego, ma za zadanie dostarczyć rodzinie poczucia wartości, dumy, sukcesu. Bierze na siebie obowiązki, często ponad siły i dobrze sobie z nimi radzi (na przykład: robienie lekcji z młodszym rodzeństwem, gotowanie). Jest dzielny, pełen poświęcenia dla innych i gotowości do rezygnacji z siebie dla innych. Dzięki bohaterowi rodzina może poczuć się dobrze, bo „wychowała odpowiedzialnego człowieka”.
- Kozioł ofiarny: odwraca uwagę rodziny od rzeczywistych problemów. Rodzina wyładowuje na nim nieprzyjemne uczucia. Z pozoru jest przeciwieństwem bohatera. Dorośli postrzegają takie dziecko jako stwarzające problemy, trudne. Kozioł ofiarny bierze odpowiedzialność za negatywny wizerunek rodziny. To on zapewnia rodzinie dobre samopoczucie- może ona zrzucić na niego wszystko, co złe.
- Dziecko maskotka: odpowiada za dobry humor i poprawianie rodzinie nastroju. Rozładowuje napięcia śmiechem. Często potrafi uspokoić pijanego rodzica poprzez wygłupy i skupianie na siebie uwagi. Często rodzice lubią się nim popisywać.
- Dziecko „niewidzialne” (zwane także dzieckiem we mgle lub dzieckiem zagubionym)- to dziecko, które zachowuje się tak, jakby go nie było. Godzinami potrafi zajmować się sobą. Nie sprawia kłopotów wychowawczych. Robi wszystko, by nie zwracać na siebie uwagi.
Możliwe jest połączenie kilku ról. John Bradshaw pisze, że jeśli jedno z rodziców nie wypełnia swej roli, zwykle któreś z dzieci wchodzi w jego rolę. Potrzeba sukcesu- mamy bohatera, dzieje się coś złego- mamy kozła ofiarnego. Co ciekawe, gdy najstarsze dziecko odchodzi z domu, zwykle kolejne przyjmuje jego role, porzucając dotychczasową. To pokazuje, jak silnie rola jest związana z systemem rodzinnym, a nie z cechami dziecka.
Aby przetrwać w dzieciństwie osoby DDA stosowały różnego rodzaju mechanizmy – ucieczki, unikania, wyparcia, zaprzeczania. W dorosłości bardzo często stosują je dalej, mimo że już nie muszą, np. uciekają od trudności, relacji. To utrudnia budowanie związków. Jak takie osoby mogą oduczyć uciekania od uczuć, emocji?
Jeśli przez większość życia ludzie funkcjonowali zgodnie z mottem: „uczuć się nie okazuje” trudno to zmienić z dnia na dzień. Mamy tu bowiem do czynienia z „zamrożeniem uczuć” czy odcięciem emocjonalnym. Jest to przekonanie, że uczucia to coś złego, coś, co trzeba zablokować. Nie można czuć, przeżywać, a to prowadzi do destrukcyjnych schematów radzenia sobie z uczuciami. To, co pomaga, to droga do rozumienia siebie, tego, co się ze mną dzieje, dlaczego tak reaguje, co wtedy czuje.
Chodzi o tzw. „odmrożenie uczuć”, zdobywanie pozytywnych doświadczeń. Dobrym sposobem na naukę tego jest właśnie psychoterapia, gdzie poprzez relację z terapeutą osoba uczy się wyrażania uczuć, nabywa pozytywne doświadczenia, oswaja się ze swoją emocjonalnością.
Co muszą zrobić osoby z syndromem DDA, by w dorosłości sobie radzić w życiu zawodowym, osobistym?
Przede wszystkim świadomość swoich trudności i powtarzalności dysfunkcjonalnych zachowań, które osoby obserwują u siebie, są sygnałem, by bacznie zacząć się obserwować pod kątem wpływu dzieciństwa na dorosłe życie. Gdy zachowania danej osoby przynoszą im różnego rodzaju straty lub powodują dyskomfort, warto się temu przyjrzeć. Drogi do zmiany bywają różne. Jedni zagłębiają się w literaturze, której aktualny wybór jest duży. Czasem sama edukacja, przeczytanie, że ktoś ma podobnie, jak ja przynosi spokój, lepsze zrozumienie samego siebie, uważność.
Drudzy decydują się na psychoterapię, gdzie wraz z terapeutą, osoba poznaje siebie, zyskuje lepsze rozumienie siebie i swoich zachowań oraz odpowiada na pytania, na które dotychczas odpowiedzi nie znała. Nie jesteśmy w stanie zmienić naszej przeszłości, ale mamy wpływ na to, co zrobimy teraz z tym, co wiemy.
Czy związek z osobą DDA ma szansę przetrwać?
DDA mają obawy przed wchodzeniem w związki. Obawiają się powtórki z domu rodzinnego. Często posiadają przekonanie, że w związkach/małżeństwach można się tylko krzywdzić. W ich doświadczeniach bliskość jest zagrażająca. Kojarzy się z krzywdą lub zaniedbaniem. Trudno im rozmawiać z partnerem, mówić o uczuciach, potrzebach. Na bazie tego wyrastają pretensje, żale, a to jest już krok do przenoszenia zachowań z dzieciństwa.
Mamy tu do czynienia z tym że to, co było adaptacyjne, w trudnym dzieciństwie, nie służy budowaniu dorosłych relacji. Dlatego spora część z nich to osoby samotne. Doświadczenia mojej pracy z osobami DDA wskazują, że podczas pracy terapeutycznej nad sobą w sposób istotny potrafią oni zmienić swoje życie. Jednak odklejenie się od przyjętej w dzieciństwie roli może zająć trochę czasu. Będąc w związku z osobą DDA, ważne jest, by zachować cierpliwość i pokazywać, że nowa rodzina jest miejscem do realizacji.
Warto podkreślić, że osoby DDA pomimo wielu doznanych krzywd mają w sobie ogromny potencjał do zmiany. Jeśli więc uda się im przebrnąć przez swoje trudności, jest duża szansa na udany związek. A czasem relacja, która uczy bliskości i zaufania – na nowo, dostarcza pozytywnych doświadczeń, może być równie lecząca, jak oddziaływania psychologiczne.
Dlaczego osoby DDA bardzo często wchodzą w związek z osobą uzależnioną?
Często zdarza się, że osoby DDA wiążą się z osobami uzależnionymi od alkoholu. Wchodzą tym samym w schemat, z którym mieli do czynienia. Jest on dobrze znany, zatem z pozoru wydaje się bezpieczny.
Co pchnie ludzi do uzależnienia?
Odpowiedź jest złożona, gdyż składa się na to wiele czynników. Mówimy tutaj o profilu osobowości, trudnych wydarzeniach z dzieciństwa, zaniżonym obrazie własnej osoby, problemach wynikających z warunków życiowych. Mam tu na myśli, np. trudne sytuacje życiowe, które mogą osłabiać system odporności psychologicznej człowieka. Do takich czynników można zaliczyć problemy finansowe, problemy rodzinne, różne presje, trudności w konstruktywnym radzeniu sobie ze stresem.
O uzależnieniu mówi się, jako o chorobie braku – deficytów w sferze emocjonalnej, braku bezpieczeństwa z ważnymi ludźmi, niedostatku dobrych relacji, tworzenia więzi. Wszystko to wzajemnie na siebie wpływa. Jak widać przyczyn może być dużo. Zawsze jednak można zaprzestać powielaniu niesłużącym schematom zachowania, odczuwania i myślenie biorąc odpowiedzialność za swoje życie i poszukując pomocy.
W książce „Życie bez nałogu. Uwolnij się od uzależnień, wykorzystując techniki ACT”, autor Kelly Wilson pokazuje, jak wyjść z uzależnienia. Bazuje też na swoim doświadczeniu. Na czym polega opisana w książce terapia ACT?
ACT – czyli terapia akceptacji i zaangażowania należy do tzw. trzeciej fali terapii behawioralnych. Głównym celem terapii ACT jest zwiększenie u pacjenta tzw. elastyczności psychologicznej, czyli zdolności do pełnego kontaktu z obecną chwilą oraz myślami, oraz uczuciami, które się z nią wiążą bez bronienia się przed tym. ACT dąży do tego, by pojawiła się akceptacja tego, co nas spotyka, co jest poza naszą kontrolą. Uczy umiejętności w radzeniu sobie z bolesnymi myślami i emocjami, tak by miały one mniejszy wpływ na nasze samopoczucie. Kładzie nacisk na to, by, zamiast koncentrować się na problemie, przekierowywać uwagę na swoje wartości. I działać, z zaangażowaniem. Czyli pomaga w zauważeniu, co jest tak naprawdę ważne i znaczące dla nas.

“Znam otchłanie uzależnienia i wiem coś o wracaniu do zdrowia. Znam to z własnego doświadczenia, ale także jako naukowiec, badacz i terapeuta” Kelly G. Wilson autor książki “Życie bez nałogu. Uwolnij się od uzależnienia, wykorzystując techniki ACT”.
W nałóg wpadają też osoby, które z pozoru sobie dobrze radzą np: studentka lubi ostro imprezować, ale świetnie się uczy i ma świetną pracę asystentki w korporacji. Mowa o osobach uzależnionych wysoko funkcjonujących. Co musi się stać, żeby sięgnęły po pomoc? Zmieniły życie jak autor książki „Życie bez nałogu”?
Droga do uświadomienia problemu alkoholowego przez osoby wysokofunkcjonujące jest bardzo długa i kręta. Dzieje się tak, ponieważ alkoholik wysokofunkcjonujący jest mistrzem w zaprzeczaniu – przecież daleko mu do obrazu stereotypowego alkoholika spod sklepu, gdyż dobrze radzi sobie w pracy, świetnie zarabia, pije tylko drogie alkohole, mistrzem w stwarzaniu pozorów – również tych dotyczących kontroli nad swoim piciem, bo przecież umie zrobić sobie przerwę w piciu od czasu do czasu, mistrzem w unikaniu konsekwencji picia – w czym pomagają mu różne znajomości, układy, które posiada dzięki wysokiemu statusowi społecznemu. To, co skłania osoby do sięgnięcia po pomoc to na ogół wystąpienie poważnego wydarzenia. Może to być, np. kompromitacja w pracy, utrata tzw. twarzy, straty związane z brakiem możliwości rozwoju, odebranie prawa jazdy czy inny zatarg z prawem, kryzys rodzinny, kryzys w życiu towarzyskim, wypadek samochodowy.
Bez takiego tzw. przełomowego momentu w życiu trudno o otrzeźwienie. Zanim jednak to nastąpi, może minąć kilkanaście lat oszukiwania siebie i innych, że przecież jest ok, nie ma problemu z piciem, a alkohol jest tylko formą odstresowania się. Z moich doświadczeń wynika na szczęście też tak, że motywacją do sięgnięcia po pomoc wśród tych osób jest przykład kogoś, kto odbył terapię, przeszedł tę chorobę i zmienił swoje życie. Ci pacjenci (trzeźwiejący alkoholicy), którzy po terapii są szczęśliwi, układa im się rodzinnie, zawodowo bywają świetnym oddziaływaniem, by wysokofunkcjonujące osoby sięgnęły po pomoc, gdyż mają żywy przykład, że jest to możliwe.
Dzisiaj szczęście stało się celem życia większości z nas. Czy pragnienie szczęścia może doprowadzić do uzależnienia?
Żyjemy w czasach kiedy życie w biegu stało się codziennością. Nie mamy czasu zatrzymać się choćby po to, aby zastanowić się, co tak naprawdę daje nam poczucie szczęścia i spełnienia. Życie „z automatu” powoduje, że szybciej przyswajamy sobie wzorce, które uderzają w nas z każdej strony, szczególnie poprzez social media: cudowne wakacje, wspaniała rodzina, piękne mieszkania, wizyty w spa czy częste spotkania z przyjaciółmi. Są to wzorce bardzo często zupełnie niezgodne z rzeczywistością, przekłamane, dające poczucie ciągłego braku i niedoskonałości.
Niekiedy są dla nas dobre, ale często wręcz stają się niebezpieczne. Pielęgnując w sobie takie poczucie, nabywamy potrzebę uzyskania podobnego życia, najlepiej szybko – na już. Dążymy do lepszej pracy, lepszego samochodu, lepszego życia. Bardzo często napotykając na przeszkody, które wymagają czasu, aby sobie z nimi poradzić. My go nie mamy. A przynajmniej takie towarzyszy nam przekonanie. Chcąc poradzić sobie z pojawiającymi się trudnymi emocjami, sięgamy zazwyczaj po rozwiązania dostępne na wyciągnięcie ręki, dające szybki efekt.
Tutaj pojawia się zagrożenie, że dla niektórych takim rozwiązaniem mogą okazać się używki, które na początku wydają się, być np. niegroźną lampką wina po pracy lub jednym piwem ze znajomymi, a koniec końców stają się jedynym rozwiązaniem. Paradoksem jest to, że taka droga z początku dająca poczucie ulgi oraz uwolnienia od wszelkich zmartwień, prowadzi do coraz większego zapętlenia i zniewolenia.
Zobacz Więcej

Unikanie gorsze od samych zmian. Dlaczego tkwisz w tym, co cię nie cieszy?
Dlaczego wolimy tkwić w samotności, w związkach bez przyszłości, w pracy, która nie przynosi satysfakcji niż sięgać po nowe? Dlaczego unikamy próby zmiany? Każdy przynajmniej raz w życiu posłużył się mechanizmem unikania. To powszechny sposób reagowania na sytuacje, które w jakimś stopniu nas przerastają.
Unikają trudności nawet dzieci na bardzo wczesnym etapie rozwoju, np. w szkole, gdy ociągają się do zadań domowych. Potem robią to dorośli, którzy unikają konfrontacji z rzeczami większej wagi, np. wejścia w relację z osobą, na której naprawdę zależy, pozostając w sferze marzeń o romantycznym związku. Zakres działań mających służyć uniknięciu czegoś jest naprawdę szeroki.
W wąskim sensie unikanie oznacza po prostu pomijanie pewnych rzeczy, na przykład nieuczestniczenie w określonych sytuacjach, unikanie poruszania pewnych tematów w rozmowie. Unikanie obejmuje też jednak inne zachowania, takie jak nadmierne rozpraszanie się, na przykład gdy ktoś wchodzi w świat seriali, zamiast wykonywać jakiś zadań z życia realnego. Mechanizm unikania jest też bardzo widoczny w uzależnieniach od alkoholu, narkotyków czy leków, np. uspokajających.
Wszyscy znamy osoby, które wciąż na coś narzekają – na brak pieniędzy, samotność, toksyczny związek, nie taką pracę. Narzekają, a zarazem nic z tym nie robią. Kiedy próbuje się tym osobom, zasugerować zmianę, wolą być w tym, co jest. Skarżą się na otaczającą rzeczywistość, popłakują, a potem wstają i wracają do tego, co stare.
Typowe zachowania unikające:
– Unikanie w wąskim znaczeniu – unikanie trudnych sytuacji i niepodejmowanie określonych zadań.
– Rozpraszanie uwagi – granie w gry komputerowe, nadmierne korzystanie z Internetu, oglądanie filmów, słuchanie głośnej muzyki, praca bez przerw, nadmierne zaangażowanie w sport.
– Stymulacja – przejadanie się, oglądanie filmów pornograficznych, uprawianie hazardu lub niebezpiecznych dyscyplin sportu.
– Przytłumienie percepcji – uciszanie nieprzyjemnych uczuć za pomocą alkoholu, leków lub narkotyków.
– Narzekanie i marudzenie – monotonne, stereotypowe narzekanie, jęczenie, obwinianie innych o wszystko. Takie osoby nierzadko nie sprawiają wrażenia szczególnie cierpiących czy rozzłoszczonych, narzekanie po prostu wydaje się ich nawykiem.
– Zaniżanie oczekiwań – niestawianie sobie żadnych celów, co pozwala uniknąć rozczarowania związanego z problemami pojawiającymi się na drodze do celu.
Poniższe 4 stwierdzenia pozwolą ci ocenić, czy przejawiasz wzorce zachowania wskazujące na unikanie, a także oszacować ich siłę:
- Wolę nie nawiązywać bliskich związków i przyjaźni.
- Wolę unikać konfrontacji.
- Najlepiej jest w jak największym stopniu wyłączyć uczucia.
- Wolę pozostać na powierzchni i nie schodzić zbyt głęboko w sferę uczuć.
Zauważenie własnego unikania może być wyzwaniem. Trudno się jest przyznać przed sobą samym, że unika się tego, co trudne, nieznane, nowe. Trudno jest przyznać, że straciło się coś ważnego, głównie dlatego, że lęk zablokował przed zrobieniem kroku na przód. Może sięgasz po alkohol, kiedy odczuwasz smutek. A może snujesz marzenia o związku, ale pozostajesz sama w pokoju i nie masz do kogo zwrócić się po pomoc? To może wyraźnie wskazywać na tryb radzenia sobie poprzez unikanie. Sprawdź, jak byś się czuła, gdybyś coś jednak zmieniła.
Podpowiadam ćwiczenie, które polega na PISEMNYM odpowiedzeniu na 5 pytań. Wycisz się, weź kartkę, długopis i zapisz swoje odpowiedzi.
- Jakie są twoje sposoby na unikanie?
- Jakie są typowe sytuacje, w których zauważasz chęć ucieczki?
- Dlaczego się tak zachowujesz?
- Co jest źródłem twojego zachowania?
- Co zrobiłby mój zdrowy dorosły albo inna osoba na moim miejscu?
Dlaczego warto popracować nad mechanizmem ucieczki? Unikając tracimy wiele szans – na lepsze życie, na szczęśliwy związek, na bycie uczciwym wobec siebie i innych. Unikając prowadzisz do powstawania długo utrzymujących się, wyniszczających błędnych kół. Z jednej strony unikanie daje ci współczucie innych, ale nie pozwala na realizowanie pragnień, czy to w pracy, czy w życiu prywatnym. Pamiętaj – osoby z silnym trybem opartym na unikaniu rzadko mają satysfakcjonujące relacje.
Polecam ci książkę „Emocjonalne pułapki przeszłości” Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego. Znajdziesz w niej sporo ćwiczeń, które pozwolą ci wyjść ze starych schematów.
„Sekretem zmian w życiu jest skupienie całej swojej energii. Ale nie na walce ze starym światem, ale na budowaniu nowego.” -Sokrates-

“Emocjonalne pułapki przeszłości. Jak przełamywać negatywne wzorce zachowań?”. Przedstawione w książce techniki pomogą w przerwaniu autodestrukcyjnych zachowań i wskażą drogę do lepszego życia.

Co izolacja może zrobić z naszą psychiką? [Wywiad z ekspertem]
Wiktoria Dróżka: Epidemii wywołanej przez koronawirusa SARS-CoV-2 towarzyszą zachowania związane z paniką. Kiedy dochodzi do wybuchów paniki i od czego to zależy? – bo przecież nie każdy z nas reaguje w ten sposób.
Dr Mariusz Wirga: Istotne jest, że ludzie używają słowa panika w różnym kontekście w wielu znaczeniach. Panika społeczna, rozumiana jako panika dużej grupy ludzi to jest po prostu strach czy lęk, dzielony przez wiele osób. Natomiast napad paniki, nazywany inaczej lękiem napadowym to jest jeszcze inne zjawisko. Lękowi napadowemu towarzyszą bardzo specyficzne objawy – reaktywność fizjologiczna organizmu takie jak: palpitacja, przyspieszone bicie serca, duszności czy jakiekolwiek inne płynące z ciała wrażenia, które są interpretowane jako zagrożenie dla naszego istnienia, ale także dla naszej samokontroli. Taka osoba równocześnie z objawami fizjologicznymi ma myśli, że może umrzeć, stracić kontrole nad sobą, ośmieszyć się publicznie, albo że coś innego strasznego może się zdarzyć. Ze względu na te interpretacje, wrażenia pochodzące z ciała mogą się pogarszać. I powstaje błędne koło. Napad lęku to połączenie interpretacji i zjawisk fizjologicznych a te dwa czynniki połączone decydują o jego intensywności. Jednym z podstawowych sposobów leczenia napadów lękowych jest ekspozycja na bodziec. Terapeuci racjonalnej terapii zachowania, stosują także inne metody umożliwiające zmianę myślenia, interpretacji i w rezultacie zachowania.
W masowych wybuchach paniki można zidentyfikować kilka elementów – pierwszy z nich to strach i wyłączenie myślenia racjonalnego, krytycznego. Pilnie potrzebujemy sobie tę trudną sytuację jakoś wytłumaczyć i się zabezpieczyć, dlatego często wybieramy uproszczenia i uogólnienia, myślenie stadne, które daje nam poczucie bezpieczeństwa. Nawet jeśli pierwsza osoba w stadzie idzie w kierunku nieznanym, a za nią pójdą dwie kolejne, to reszta pomyśli, że jak idą już trzy, to może warto podążyć za nimi, bo to może mieć sens i „w kupie raźniej”. Możliwość komunikacji bezpośredniej w zasadzie bez ograniczeń, jaką umożliwia nam dzisiejsza technologia, może potęgować te wrażenia. Przez to teorie spiskowe mogą się przenosić bardzo szybko.
Jeśli mamy gdzie mieszkać, co jeść i pić to jesteśmy szczęściarzami, bo cała reszta to jest tzw. wisienka na torcie i możemy na nią trochę poczekać.
Praca zdalna z domu, spędzanie większości dnia w czterech ścianach, przymusowa izolacja i kwarantanna, w wielu przypadkach utrata pracy czy kryzys relacji rodzinnych mogą być sporym wyzwaniem dla naszej psychiki. Jak odnaleźć się w takich nowych warunkach?
W tej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy ze względu na pandemię, wiele osób odczuwa sporo lęku, stresu, smutku czy złości, niektórzy przeżywają nawet żałobę, żal za poprzednim „światem”, martwią się o zdrowie seniorów, utratą pracy itd.
Naturalne jest to, że jako ludzie poszukujemy sposobów, by coś zrobić, jakoś poradzić sobie z zagrożeniem. A ponieważ nie możemy dzisiaj wiele zrobić z głównym bohaterem zamieszania, jakim jest koronawirus, to zajmujemy się irracjonalnymi sprawami, które dają nam poczucie kontroli takimi jak np. zrobienie zapasów i zakup papieru toaletowego. My – jako gatunek, nie umiemy wyobrażać sobie dalekosiężnych skutków naszych działań, dlatego nie widzimy sensu w narzucanych nam zasadach. Problemem w tej sytuacji mogło być także nagłaśnianie konieczności izolacji społecznej, podczas gdy chodziło o izolację fizyczną. Ponieważ jednak nasz mózg wiele rzeczy odbiera dosłownie, to wielu z nas bardzo dosłownie rozumiało wytyczne, nierzadko w efekcie cierpiąc samotnie. Dlatego ja w swoich działaniach podkreślam i będę podkreślał integrację społeczną i zarazem dbanie o dystans fizyczny.
Mam też wrażenie, że nie zdajemy sobie sprawy, że każdy z nas nosząc maski, myjąc ręce, zachowując odległość walczy z koronawirusem na pierwszym froncie i dlatego mało osób dostrzega swój ogromny wkład w tę walkę z pandemią. Dyskomfort, który w się nas pojawił, może wynikać z tego, że nie możemy teraz zaspokajać wszystkich naszych potrzeb poprzez lubiane i znane dotychczas nam sposoby. Dlatego dobrym pomysłem jest zrobienie listy swoich potrzeb, jakie mieliśmy/mamy, a następnie zastanowienie się nad tym, jak w nowej rzeczywistości o ich realizację możemy zadbać. Pomóc nam może znalezienie odpowiedzi na pytanie, które z naszych potrzeb mamy szansę zaspokoić, a które decydujemy się odstawić na chwilę na przysłowiową półkę? Najważniejsze w tym procesie jest to, aby to był nasz świadomy wybór, bo tylko wtedy mamy szansę uniknąć wypalenia i frustracji. Takie postępowanie uodporni nas na impulsy i ich podstępne działanie. Dodałbym obserwację Alberta Ellisa, że jeśli mamy gdzie mieszkać, co jeść i pić to jesteśmy szczęściarzami, bo cała reszta to jest tzw. wisienka na torcie i możemy na nią trochę poczekać.
W swojej książce: „ABC twoich emocji” opisał pan Racjonalną Terapię Zachowania i najnowszą swoją metodę ABCD. Na czym ona polega i jak może pomóc w trudnych sytuacjach życiowych?
Przede wszystkim rozwiewamy wiele mitów, na temat tego skąd się biorą emocje. Stąd nazwa, tytuł książki “ABC Twoich emocji”. Większość z nas myśli, że ten Coronawirus lub wynikające ograniczenia nas martwią, smucą, złoszczą. Nawet w naszym codziennym języku używamy takich określeń, jak „ona mnie zdenerwowała”, „to mnie ucieszyło”, „to mnie uspokoiło”. Tymczasem nasze emocje nie wynikają ze zdarzeń, tylko w bezpośredni sposób z tego, co my myślimy na temat nich. Ta obserwacja została zrobiona już ponad 2500 lat temu, a teraz została potwierdzona badaniami funkcjonowania ludzkiego mózgu.
Nasz mózg nie umie po prostu obserwować, tylko zawsze interpretuje. Ocenia, czy to, co widzimy, jest pozytywne czy negatywne dla naszego przeżycia, komfortu i samokontroli? I jeżeli oceni coś jako negatywne dla naszego przeżycia, to mogą pojawić się emocje negatywne: lęk, złość, uraza itp. Jeśli uzna za pozytywne to radość, wdzięczność etc. Bardzo ważne jest to, że w naszym świecie istnieją też emocje neutralne, spokój i one są bardzo korzystne dla naszego zdrowia. I ważna uwaga – nie ma czegoś takiego jak złe emocje, wszystkie są nam potrzebne i mają potencjał motywacyjny oraz informują nas o tym, co jest dla nas ważne.
W modelu ABCD emocji, opisanym w naszej książce A oznacza – to zdarzenie aktywujące, w naszym przypadku może to być wybuch pandemii koronawirusa, B – to nasza interpretacja zdarzenia, C – emocje, jakie się pojawiają, w odpowiedzi na nie, a D to nasze zachowanie. I jak się okazuje kluczowe, jest B – czyli nasze myśli, interpretacje zdarzeń, i my już po latach pracy w nurcie Racjonalnej Terapii Zachowania, wiemy, że jeśli B będzie „zdrowe”, wtedy i nasze reakcje i zachowania będą nam służyć. Rzadko mamy wpływ na zdarzenia w naszym życiu (A) i dlatego obszar, w którym należy i warto pracować to nasze myśli (B). To będzie nam i wszystkim wokół służyć. Mam świadomość, że wiele osób wie, że ich własne myśli im nie pasują, ale szansa na zmianę jest tylko wtedy, gdy będziemy ćwiczyć nowe myślenie. Wyrabianie nowych nawyków wymaga regularnego treningu i czasu. Jak z jazdą samochodem po lewej stronie drogi po przyjeździe do Londynu. Bardzo pomocna w tych ćwiczeniach może być tzw. racjonalna wyobraźnia emocjonalna i inne ćwiczenia zawarte w naszej książce.
Czasami, gdy doświadczamy trudnych emocji, odpuszczamy, wycofujmy się z działania. Co możemy zrobić, żeby to błędne koło zatrzymać i realnie spojrzeć na sytuację?
Pierwsze co warto zrobić to przyjrzeć się naszym emocjom. Z nich naprawdę wiele możemy się dowiedzieć. Ludzie mówią, że czują się przytłoczeni aktualną sytuacją, przygnieceni, bezradni, bo faktycznie nie widać końca, nie mamy danych i wiedzy o tym, kiedy coś się zmieni na lepsze i dlatego to nam może odbierać energię do działania. Apatia, jest wbrew pozorom formą protestu. Ludzie, którzy nie widzą rozwiązań albo nie zgadzają się proponowanymi rozwiązaniami często w nią popadają. Wyjściem jest zaakceptowanie tych emocji w pierwszej kolejności. Następnie przyjrzenie się temu co jest za nimi ukryte.
Uczestnikom naszych kursów i webinarów proponujemy, by zapisywać sobie co odkryjemy. Świetnym narzędziem do takiej pracy jest nasz kwestionariusz do tzw. racjonalnej samoanalizy, który można pobrać bezpłatnie z naszej strony www.abcemocji.pl Najważniejsze w pracy nad sobą jest poznanie siebie, swoich emocji, odkrycie jakie wartości za nimi stoją, np. poczucie beznadziei to nie jest stan, w którym nam nie zależy, stan bezsilności, wręcz przeciwnie świadczy o tym, że bardzo mi zależy ale nie widzę drogi do tego, by to osiągnąć. Ono jest także przejawem troski o samego siebie, bo chroni nas przed rozczarowaniem, bo jak „nie mam nadziei„ to nie będę rozczarowany”.
Dodatkowo jeśli w tej sytuacji, w której, nie mam nadziei robię to co jest słuszne, to to jest HEROIZM. Wielu z nas tak tego nie postrzega. A prawdziwy heroizm nie polega na tym, że działamy, bo wiemy, że wygramy, ale polega na robieniu tego co jest słuszne i ważne, nawet, gdy nie mamy nadziei, że się uda. To jedna z najbardziej oświeconych form działania.
Izolacja fizyczna i ograniczenia niosą nowe wyzwania – niewielu z nas umie i wie jak korzystać z wsparci i pojawia się pytanie, kiedy coś jest normalne, a kiedy już nie? Jak łagodzić niepokój?
Często można usłyszeć, że obecna sytuacja jest nienormalna. A tymczasem raczej jest to sytuacja, do której my, nie przywykliśmy. Nie pamiętamy, że pandemie i epidemie towarzyszyły człowiekowi od zarania dziejów, choroby zakaźne na przestrzeni wieków dziesiątkowały ludzkość regularnie. Każda nasza reakcja emocjonalna, jeśli nie jesteśmy psychotyczni, jest normalna. Wypływa bezpośrednio z tego, jak interpretujemy rzeczywistość.
Nasza interpretacja, że coś jest nienormalne może nas mylić, bo jeśli coś wystąpiło w naturze, to z reguły jest naturalne. Może być rzadkie, ale jeśli się zdarzyło to jest naturalne. Może zdarzyć się coś nieprzewidzianego, zagrażającego, ale to wciąż jako występujące w naturze będzie naturalne. Nienaturalny jest nasz sposób odżywiania. On zagraża nam najbardziej, bo sami się nim zabijamy, a równocześnie niszczymy planetę. To także wynik tego, że mózg ludzki nie potrafi dobrze ocenić ryzyka, które jest umiejscowione daleko w przyszłości. Jednocześnie ta cecha jest tym, co pozwoliło nam przetrwać jako gatunkowi, bo nie wiadomo, co by się stało, gdybyśmy potrafili tak daleko sięgać świadomością… A wsparcie nam wszystkim jest potrzebne. Dlatego podkreślamy „Integrujmy się społecznie, izolując się fizycznie.”
POSŁUCHAJ: podcast z dr. Mariuszem Wirgą:
Czy gniew na to, co się teraz stało ze światem – niejasność informacji, pogorszenie sytuacji finansowej, odcięcie od świata przyrody i przymusowe ograniczenie relacji – może nam pomóc?
Podstawowym założeniem, które kryje się z reguły za uczuciem gniewu jest przekonanie, że nie powinno być tak jak jest, albo powinno być inaczej. My nie złościmy się i nie gniewamy wtedy, gdy myślimy, że wszystko jest tak jak powinno być, a nic nie jest tak jak nie powinno być. To słowo „powinno” wynika z naszego absolutystycznego, idealistycznego, moralistycznego myślenia, które jest głęboko wyuczonym nawykiem, a często nie ma nic wspólnego z prawami natury i wszechświata. Nasza cywilizacja zachodnia, trochę narcystyczna, sprawiła, że nauczyliśmy się wierzyć, że za jakiegoś powodu należy się nam gwarancja przyszłości wolnej od cierpienia.
Jak pana zdaniem możemy zadbać o zdrowie psychiczne w tym nowym świecie po pandemii?
Pomóc może zaakceptowanie, że cierpienie jest nieuniknionym elementem życia. A także trening emocjonalny z pomocą naszej książki „ABC Twoich Emocji”. Ona została napisana z myślą o tym, jak pomagać ludziom w cierpieniu. Zasady racjonalnej terapii zachowania są proste i przystępne, a nasza książka to dostępny podręcznik samopomocy emocjonalnej. Moim zdaniem to także jedna z form stałego i skutecznego dbania o zdrowie psychiczne. Jeśli poczujemy, że jest nam bardzo trudno, to można udać się na konsultacje do terapeuty pracującego w nurcie poznawczo-behawioralnym. Osobiście zachęcam wszystkich do poznawania własnych emocji i kryjących się za nimi przekonań i pracy z nimi, bo to potrafi diametralnie zwiększyć komfort życia.
Dr Mariusz Wirga, lekarz psychiatra, dyrektor medyczny onkologii psychospołecznej w Todd Center Institute w Long Beach (Kalifornia), od 1990 r. współpracownik Carla Simontona (onkologa, radioterapeuty, pioniera psychoonkologii).
Od 1992 roku najbliższy współpracownik Maxie C. Maultsby’ego Jr., popularyzator terapii Simontonowskiej i RTZ w Polsce i na świecie. Z osobami chorymi na nowotwory pracuje nad wpływem stylu myślenia i życia na ich zdrowie oraz wykorzystaniem sportu w procesie zdrowienia. Certyfikowany psychoterapeuta poznawczo-behawioralny, certyfikowany psychoonkolog i superwizor psychoonkologii Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego, trener Terapii Simontonowskiej i RTZ.
Dr Wirga pracuje także z pacjentami on-line w Polsce. Na sesję z dr. Wirgą można umówić za pośrednictwem pierwszego w Polsce portalu do videoterapii on-line Avigon.pl
Zobacz Więcej
5 ćwiczeń, które pomogą ci w budowaniu pewności siebie
Największy wpływ na poczucie własnej wartości mają przeżycia z dzieciństwa, relacje z rodzicami i z innymi ludźmi, wsparcie, jakie otrzymujesz. Jeżeli ktokolwiek traktował cię źle, obraźliwie, surowo na płaszczyźnie psychicznej czy też fizycznej, na pewno miało to wpływ na poczucie własnej wartości. Nawet jedno traumatyczne przeżycie może wywrzeć wpływ na całą egzystencję. Może przez całe życie iść z niskim poczuciem pewności zerowej, więcej zerowym, a może nawet minusowym, pytanie tylko, czy warto. Najbardziej niebezpieczna jest bierność, zgoda na jałowe, nieszczęśliwe życie. Jeśli zaciekawił cię temat zmiany i samooceny to sygnał, że jakaś część ciebie chce wykonać jakiś krok. Wszystko można zmienić i kształtować, pamiętaj o tym.
Potraktuj budowaniu swojej pewności siebie, jak trening, który wymaga systematyczności, zaangażowania i wojowniczości. Tak, jak na trening zakładasz getry, teraz weź notes, stwórz dla siebie komfortowe warunki i zanurz się całym sobą w zaprezentowane przeze mnie ćwiczenia. To wspaniale, że dojrzałeś do decyzji i chcesz odbudować pozytywny obraz siebie.
Ćwiczenie 1
Wypisz trzy kluczowe dla ciebie rejony, w których chcesz rozbudzić pewność siebie. Zrób to właśnie w tej chwili.
1…………………………………………..
2…………………………………………..
3…………………………………………..
Ćwiczenie 2
Przypomnij sobie ostatnie negatywne zdarzenie, jakie ci się przytrafiło. Co sobie wtedy powtarzałeś w głowie? Czy były to myśli typu: “Znowu mi coś nie wyszło”, czy może: “Każdemu się czasem zdarza”? W czasie kolejnych siedmiu dni zwracaj uwagę na to, jak reagujesz na negatywne zdarzenia; na to, w jaki sposób mówisz do siebie samego. To właśnie negatywny dialog wprowadza cię w zły nastrój i trudne stany emocjonalne. Przerwanie negatywnego dialogu i zajęcie się rozwiązaniami uchroni cię przed wieloma niepowodzeniami.
Ćwiczenie 3
Czy wiesz, że twój charakter jest mieszanką wpływów pięciu osób, z którymi spędzasz najwięcej czasu? Kim są te osoby? Jaka jest dominująca cecha każdej z tych osób? Czy są to osoby o nastawieniu negatywnym, czy pozytywnym? Zastanów się dobrze i wypisz imiona. Do każdej osoby dopisz pięć jej dominujących cech charakteru. Czy któreś cechy występują u więcej niż u jednej osoby? Czy ty też masz te cechy?
Ćwiczenie 4
Podziel kartkę na pół pionową linią. Po jednej stronie wypisz wszystkie swoje atuty. Po drugiej wypisz swoje słabości. Zastanów się, w czym jesteś dobry, co robisz świetnie. Gdy tylko zdasz sobie sprawę, że robisz niektóre rzeczy lepiej niż inni, poczujesz dumę i przypływ pewności siebie. Z drugiej strony, znając słabości, możesz zdecydować, czy chcesz się w tych obszarach rozwijać, czy możesz je zostawić bez zmian.
Ćwiczenie 5
Usiądź wygodnie, rozluźnij mięśnie, weź głęboki wdech i zacznij wczuwać się w swoje ciało. Skup się na jednym wydarzeniu z przeszłości, które miało na ciebie negatywny wpływ. Gdyby mogło się ono nigdy nie wydarzyć, to na pewno inaczej potoczyłoby się twoje życie. Na tym wydarzeniu zbuduj swoją pewność. Wizualizuj i stwórz dokładny obraz sytuacji, w jakiej miało miejsce to wydarzenie. Wyobraź sobie, że jest to tylko film, a ty jesteś reżyserem przed ekranem. Przypomnij sobie otoczenie, pogodę, miejsce, ludzi i zatrzymaj obraz tuż przed negatywnym obrotem spraw. Wyobraź sobie, że przecinasz taśmę i zaraz dokleisz coś zupełnie innego. Tera stwórz nowe rozwiązania dla tamtej sytuacji. Wyobraź sobie, że negatywny obrót sprawy nigdy nie nastąpił. Stwórz pozytywne zakończenie całej sytuacji. Niech to będzie korzystny, nieoczekiwany zwrot. Jako reżyser możesz wszystko.
Zobacz Więcej

Brak ci pewności siebie? Poznaj 10 cytatów, które przywrócą wiarę w siebie
- “Lepiej zapalić świeczkę, niż narzekać na ciemność” (przysłowie chińskie).
- “Prawdziwą miara inteligencji jest działanie” Napoleon Hill.
- “Nasza ludzka wspaniałość nie leży tak bardzo w możliwości zmienienia świata, jak bardzo w byciu zdolnym do zmieniania samych siebie” Mahatma Gandhi.
- “Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj” Mark Twain.
- “Bez Twojego pozwolenia nikt nie może sprawić, że poczujesz się gorszy” Eleanor Roosevelt.
- “Edukacja jest najpotężniejszą bronią, którą można wykorzystać, by zmienić świat” Nelson Mandela.
- “Brak pewności siebie może wynikać również ze stagnacji” Rafał Kołodziej.
- “Myśli, jakie utrzymujesz w swojej głowie, tworzą przekonania” Rafał Kołodziej.
- “Zyskujesz odwagę i pewność z każdym doświadczeniem, w którym przestajesz pokazywać strach na twarzy” Eleanor Roosevelt.
- “Jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy. Doskonałość nie jest jednoznacznym aktem, lecz nawykiem” Arystoteles.
Zobacz Więcej

Jak bezpiecznie korzystać z psychoterapii online? 11 kluczowych zasad
Kwarantanna sprawiła, że większość działań przeniosła się do świata online. Zarówno konsultacja, terapia indywidualna, jak i grupowa, odbywają się za pomocą sieci. Jeżeli się decydujemy na ten krok, warto pamiętać o najważniejszych zasadach, podczas korzystania z wsparcia psychologicznego on-line.
Zasada nr 1:
Znajdź dobrego terapeutę!
Nie przejmuj się, jeśli nie wiesz, jak znaleźć odpowiedniego psychologa albo psychoterapeutę. Wiele osób ma z tym problem. Pomocne mogą być w tym rekomendacje przyjaciół, znajomych. Jednak nie zawsze się one sprawdzą, bo bywa, że znajomi mają inne problemy i oczekiwania. Rekomendacji możemy szukać też w internecie: na portalach oferujących usługi videoterapii czy konsultacji on-line, czy pod tzw. wirtualnymi wizytówkami ekspertów, lekarzy, psychologów etc. Dobrym pomysłem jest też zawężenie kryterium poszukiwań osoby do współpracy, określając swój problem, np. bezsenność, depresja, relacje, lęk przed utratą pracy, itp. lub metody pracy terapeuty np. terapia psychodynamiczna, terapia poznawczo-behawioralna itp.
Zasada nr 2:
Sprawdź doświadczenie i kwalifikacje terapeuty
Szukając pomocy u terapeuty, psychologa, psychiatry dla własnego komfortu warto zweryfikować jego wykształcenie i kompetencje. Najprostszym sposobem jest dostęp do dyplomów i certyfikatów. W normalnych warunkach są one wyeksponowane na ścianach gabinetów lub w holu na recepcji. Pytanie, jak to sprawdzić w świecie online? Można poprosić o wgląd do tych dokumentów albo korzystać z miejsc, gdzie zostały one już zweryfikowane (np. przejrzeć profil specjalisty na portalu/platformie). O standardach wykonywania zawodu psychoterapeuty przeczytać możemy też w wytycznych Polskiego Towarzystwa Psychologicznego oraz Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.
Zasada numer 3:
Zapisz się na konsultację wstępną, pamiętając o pierwszym wrażeniu!
Pierwsze spotkanie, nawet to online jest bardzo istotne, bo przynosi odpowiedzi na trzy ważne pytania:
- Czy mój problem jest tym, nad czym aktualnie powinienem pracować? (jeśli nie, to nad czym chcę pracować, jaki jest mój problem).
- Czy mój problem może zostać rozwiązany podczas pracy z wybranym specjalistą? Jeśli z jakiegoś powodu specjalista nam nie odpowiada, warto szukać dalej. Nie zawsze na odbiór terapeuty ma wpływ jego wykształcenie. Czasem są to inne względy np. metoda pracy czy osobowość terapeuty, lekarza. Pamiętajmy, że mamy czuć z tą osobą komfortowo i bezpiecznie. Ma ona wzbudzać nasze zaufanie.
- Czy forma terapii, którą prowadzi wybrany przez nas ekspert, może najlepiej pomóc w rozwiązaniu trapiącego nas problemu? Jeśli nie, to powinien on nas skierować do innego specjalisty.
W procesie terapeutycznym ważne jest wiele czynników, dlatego im „bogatsza” forma przekazu (video transmisja więcej nam powie niż czat), tym więcej będzie po tej pierwszej konsultacji wiadomo.
Zasada nr 4:
Ustal zasady korzystania z pomocy, czyli tzw. kontrakt.
Nie wszyscy o tym wiedzą, a jest to bardzo ważne, gdy rozpoczynamy konsultacje online czy offline ze specjalistą z zakresu zdrowia psychicznego. Powinniśmy, ustalić z nim następujące kwestie:
- Rekomendowany czas, w którego trakcie odbywać się będą konsultacje.
- Ich częstotliwość, cenę oraz zasady odwoływania sesji.
- Kontrakt powinien też zawierać ustalenia na temat CELU/CELÓW konsultacji oraz sposobu ich weryfikacji.
- Ewentualnie długość procesu terapeutycznego niezbędnego zdaniem wybranego przez nas specjalisty do osiągnięcia naszych celów.
Zasada nr 5:
Uważaj brak uwagi, skupienia terapeuty
Jeśli podczas konsultacji czujemy, że specjalista nas nie słucha albo odnosimy wrażenie, że nie do końca rozumie i te wrażenia będą powtarzać się z sesji na sesję, to warto zasygnalizować specjaliście nasz niepokój. Jeśli to się nie zmieni, warto znaleźć innego. Nie ma w tym nic złego, że szukamy kogoś, z kim współpraca będzie się układała dla nas komfortowo i korzystnie.
Zasada nr 6:
Terapeuta to nie guru! Nie wolno mu radzić
Pamiętaj też, że specjalista nie może nam narzucać lub sugerować podjęcia działań czy decyzji. Nie powinniśmy się na to zgadzać. W terapii, poza wyjątkami zagrożenia życia lub zdrowia pacjenta, nie ma na to miejsca. Specjalista jest jedynie pomocnikiem i przewodnikiem w uświadamianiu sobie trudności i odkrywaniu skutecznych sposobów radzenia sobie z nimi.
Zasada numer 7:
Nie pozwól się oceniać
Zdarza się też, że w czasie konsultacji mamy wrażenie, że terapeuta nas ocenia lub krytykuje. Nie czujemy się z tym dobrze, ale nie wiemy, co z tym zrobić. W pracy terapeutycznej nie ma miejsca na ocenę naszych zachowań, emocji etc. Jeśli się one pojawią, należy zwrócić mu na to uwagę lub go zmienić.
Zasada numer 8:
Nie rób nic wbrew swojej woli
W terapii nie ma miejsca na żadną formę presji ani siłowe sugestie zmiany, np. światopoglądu. Jeśli czujesz, że podczas sesji jesteś do czegoś przymuszony lub masz wrażenie, że masz zrobić coś wbrew swojej woli, np. sięgnąć do trudnych wspomnień albo sytuacji, a nie czujesz się na to gotowy, powiedz specjaliście, że potrzebujesz więcej czasu. Kiedy nie przyniesie to efektu, rozważ zmianę osoby, z którą pracujesz.
Zasada numer 9:
Nie pozwól na prywatne zwierzenia terapeuty
Prawdziwy specjalista, nigdy nie traktuje pacjentów z wyższością. Gdy zauważymy, częste próby dewaluacji innych terapeutów i ich metod pracy lub, gdy psycholog dzieli się z nami swoimi osobistymi informacjami, nie ma na co czekać. Prawdziwy specjalista, nigdy tak nie robi. To znak, że pora szukać innego.
Zasada numer 10:
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Spotkania terapeutyczne przeważnie zawierają dużo danych poufnych. Podczas konsultacji online trzeba na to szczególnie uważać, bo nie jest to tak, jak w świecie offline, gdzie wszystko zostaje w czterech ścianach gabinetu. Nie każdy specjalista, prowadząc konsultacje online i korzystający z domowego sprzętu, może nam zagwarantować bezpieczeństwo i poufność danych. 100 procent gwarancji ich zachowania, daje korzystanie z konsultacji online za pomocą specjalnie przygotowanych do tego platform albo oprogramowania. Są one wyposażone w technologię szyfrowanych połączeń, dzięki czemu gwarantują całkowitą poufność i bezpieczeństwo danych.
Zasada numer 11:
Pozwól sobie pomóc
Sięgnięcie po profesjonalne wsparcie psychologiczne może pomóc nam w trudniejszym czasie i zmniejszyć odczuwany dyskomfort lub cierpienie. Pomocne są tym nowe technologie, internet, dobry adres (specjalisty albo portalu gwarantującego poufność i bezpieczeństwo rozmów) oraz chwila czasu dla siebie. Gdy znajdziemy odpowiednią osobę, stanie się to jeszcze łatwiejsze.
Nowy standard
Od 16 marca br. wg rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia w opiece psychiatrycznej dopuszczono świadczenie usług z wykorzystaniem systemów teleinformatycznych lub innych systemów łączności z zastrzeżeniem takim, że sposób postępowania nie będzie zagrażał pogorszeniem stanu zdrowia świadczeniobiorcy.
Posłuchaj moich podcastów na Spotify, na kanale Psychologicalhead.
Zobacz Więcej

Christel Petitcollin: „Czytam twoją książkę. Jestem manipulatorem. Bardzo dobrze mnie opisujesz”
Wiktoria Dróżka: Skąd pomysł na napisanie książki „Jak nie dać sobą manipulować”?
Christel Petitcollin: Przed tą książką napisałam cztery inne o manipulacji: jedną o psychologicznych grach, w które grają manipulatorzy (ofiara, prześladowca, zbawca), jedną o tym, jak praktykują nękanie, za pomocą której wyrządzają szkody, jedną o pułapce rozwodowej z manipulatorem i jedną o dzieciach manipulujących rodziców: jak je chronić. Brakowało jednej książki: o tym, jak manipulujący ludzie wypaczają nas, wplatając jak w pajęczynę, z naszej własnej inteligencji i używają własnych wartości przeciwko nam. Właśnie dlatego napisałem tę brakującą książkę.
Wiktoria Dróżka: Manipulacja jest bardzo szerokim, skomplikowanym pojęciem. Jak zrozumieć, kim jest manipulator w życiu codziennym?
Christel Petitcollin: Z początku manipulator wydaje się osobą o trudnym charakterze. Myślisz, że wiele wycierpiał w dzieciństwie, dlatego jest taki cuklotymiczny (red. cuklotymia – zaburzenie afektywne polegające na utrzymujących się stale wahaniach nastroju i aktywności w postaci łagodnych epizodów subdepresji i hipomanii, które występują zamiennie zwykle bez związku z wydarzeniami życiowymi). Ale to niesamowity standardowy profil: manipulator ma dwie twarze: przyjacielską i pełną nienawiści. Używa czterech strun: uwodzenia, litości, poczucia winy i strachu. Postępuje w trzech etapach: uwodzenie, nękanie, zniszczenie.
Ofiara doświadcza trzech emocji: zmieszania psychicznego, poczucia winy i strachu. Na całym świecie moi czytelnicy są zszokowani, gdy czytają, jak ich historia jest podobna do wszystkich przykładów, które podałam w moich książkach. Niektórzy do mnie napisali: czy jesteś byłą żoną mojego męża?
Na całym świecie moi czytelnicy są zszokowani, gdy czytają, jak ich historia jest podobna do wszystkich przykładów, które podałam w moich książkach. Niektórzy do mnie napisali: czy jesteś byłą żoną mojego męża?
Wiktoria Dróżka: Kto jest najbardziej podatny na manipulacje i psychiczną zależność od innych?
Christel Petitcollin: Od lat pracuję z myślicielami. Odkryłem, że ich bardzo wrażliwy mózg, pełen wątpliwości i pytań jest bardziej wrażliwy niż innych osób. Im bardziej jesteś inteligentny, tym bardziej jesteś sugestywny. Paradoks polega na tym: jeśli jesteś inteligentny, starasz się zrozumieć, zwracasz uwagę na drugiego, słuchasz jego wypowiedzi, bierzesz pod uwagę jego argumenty, proponujesz rozwiązania. Robisz wszystko, czego nigdy nie powinieneś robić z manipulatorem!
Wiktoria Dróżka: Jak rozpoznać manipulatora na tym wczesnym etapie, kiedy jeszcze nie znamy innej strony? Czy są jakieś pierwsze objawy, na które moglibyśmy zwrócić uwagę?
Christel Petitcollin: W kontakcie z manipulatorem szybko czujesz się uwięziony. Nie waż się już mówić ani robić pewnych rzeczy, boisz się go zdenerwować, a przede wszystkim odczuwasz zmieszanie psychiczne. Uważaj: jego działania nie odpowiadają temu, co mówi. Dużo kłamie. Koncentruj się na tym, co robi, a nie na tym, co mówi.
Wiktoria Dróżka: Dlaczego ktoś staje się toksyczną osobą, która nie może funkcjonować inaczej niż przez manipulację?
Christel Petitcollin: Coraz bardziej wydaje się, że manipulacja jest dziedziczna, a zatem strukturalna. Często manipulator ma rodzica, który jest również manipulatorem. Nigdy nie cierpiał tak bardzo, jak chce, żebyś uwierzył. On nie jest nieszczęśliwy; jest podły i kryminalny. Nie mylcie się.
W przypadku nękania istnieją tylko dwa obozy: obóz prześladowcy lub ofiary. Nie można być letnim ani neutralnym.
Wiktoria Dróżka: Czasami dopiero po latach widzimy, że ktoś z nas jest manipulatorem. Najgorszym scenariuszem jest okazanie, że ta osoba jest naszym mężem, żoną, matką lub przyjacielem. Co robić w takiej sytuacji? Czy jedynym wyjściem jest pozostawienie, oddzielenie się, odcięcie od nich? To bardzo radykalne sposoby działania…
Christel Petitcollin: Tak, najgorsza sytuacja ma miejsce, gdy jesteś w emocjonalnym związku z manipulatorem. Zwłaszcza, gdy masz z nim dzieci. To daje mu moc, by cię nękać, dopóki dzieci nie dorosną, a nawet więcej, jeśli uda im się je zrazić. Większość moich klientów powiedziała mi: musiałam iść. Musiałam uciekać! Zostawiłabym tam swoją skórę (umarłabym). Tak, musisz być radykalna i uciekać, jeśli możesz. W przypadku nękania istnieją tylko dwa obozy: obóz prześladowcy albo ofiary. Nie można być letnim ani neutralnym.
Wiktoria Dróżka: W momencie, gdy zdobędziesz wiedzę na temat manipulacji, nawet po przeczytaniu książki, możesz wpaść w pułapkę myślenia, widząc większość ludzi jako manipulatorów. Często zdarza się, że w takich momentach nieufni ludzie stają się jeszcze bardziej nieufni, inni nagle wycofują się z interakcji społecznych. Stają się również podejrzliwi. Gdzie jest granica? Jak nie wpaść w paranoję?
Christel Petitcollin: Po przeczytaniu mojej książki i zrozumieniu, kim są manipulatorzy i jak działają, widać ich wszędzie, wyraźniej. Ale to nie jest paranoja. Ofiary były zbyt dobre, zbyt naiwne, zbyt wyrozumiałe przez zbyt długi czas, więc przyciągały wielu drapieżników! Nie ma sensu być rozgoryczonym ani popadać w paranoję. Ofiary muszą nauczyć się ustalania granic wobec innych. Nie ma znaczenia, czy dana osoba jest zmanipulowana, czy nie. To ode mnie zależy, aby nauczyć się mówić „nie”, „przestań” i sprawić, że będę szanowany w związku. O dziwo, kiedy wiesz, jak powiedzieć „nie” mocno i cicho zarazem, przestają interesować cię też manipulatorzy.
Wiktoria Dróżka: Czy manipulacja jest związana z syndromem DDA (Dorosłego Dziecka Alkoholika)?
Christel Petitcollin: Nie, manipulator nie jest nadpobudliwy, nawet jeśli chce, żebyś w to wierzył. Dużo kłamie i chwali się, ale w rzeczywistości jest bardzo leniwy. Jego celem jest, aby inni zajmowali się nim. Jest pasożytem. Zatruwa powietrze i niczym dziecko, chce zmonopolizować twoją uwagę. Ale jeśli mógłbyś zobaczyć jego, gdy nie ma nikogo w pobliżu, on sam nie jest w stanie nic zrobić przez długi czas.
Wiktoria Dróżka: Czy jest szansa, nadzieja na „odzyskanie” manipulatorów lub wampirów energetycznych? Czy możemy naprawdę wierzyć, że pewnego dnia się zmienią?
Christel Petitcollin: Na moich wystąpieniach, publiczność jest zszokowana, gdy mówię, że manipulator nie może się zmieniać i nie chce się zmieniać.
Nie może się zmienić:
– ponieważ nie uważa manipulacji za problem (problem dotyczy innych, nie jego!);
– ponieważ jego system myślowy jest zablokowany przed samokrytyką: nic nigdy nie jest jego winą;
– ponieważ manipuluje psychologami.
Nawiasem mówiąc, dlaczego tak bardzo chcemy zmienić manipulatorów? Mają prawo być tym, kim są. Naszym celem jest określenie siebie w naszych relacjach, w naszych ograniczeniach, w tym, co jesteśmy gotowi zaakceptować albo nie.
Wiktoria Dróżka: Czy ktoś może być manipulatorem, nawet o tym nie wiedząc?
Christel Petitcollin: Manipulatorzy bardzo dobrze wiedzą, kim są. A kiedy to mówię – szokuję publiczność. To jest rozbrajające, ponieważ im dłużej myślisz że on robi to celowo, tym bardziej znajdujesz dla niego i siebie swoiste alibi, ale kiedy wreszcie zrozumiesz co on czyni, wówczas powinieneś postawić siebie w bezpiecznej pozycji, wówczas zwykle nikt nie będzie miał ochotę na walkę z tobą.
Jednak zawsze musimy pamiętać: „Jeśli unikniesz konfliktów w celu utrzymania pokoju, rozpoczynasz wojnę w sobie”. Manipulatory nie wahają się zdjąć ze mnie maski: wiedzą, że ich znam i nie oceniam. Czy możesz sobie wyobrazić, że kilka miesięcy temu otrzymałem taki e-mail: „Czytam twoją książkę. Jestem manipulatorem. Bardzo dobrze mnie opisujesz. Po prostu zapomniałeś o punkcie: pasożytnictwo”. Ponadto musisz to wiedzieć: manipulator nie jest nieszczęśliwy. Życie jest zabawą! On nie chce się zmieniać, nie jest to dla nich interesujące: manipulowanie jest tak zabawne, a ludzie są przecież tacy głupi!
Wiktoria Dróżka: Czego potrzebujemy, aby uchronić się przed manipulacją?
Christel Petitcollin: Manipulująca osoba, która do mnie napisała, ma rację: to faktycznie pasożytniczy problem. Możemy nawet powiedzieć drapieżnictwo. Po co się przed tym chronić? Aby uniknąć obezwładnienia swojej energii, pieniędzy, zdrowia, a szczególnie zdrowia psychicznego. Tak długo, jak nie rozumiesz, co się dzieje, ta drapieżność prowadzi cię do bram szaleństwa, śmierci lub samobójstwa. Potem, kiedy czytasz moją książkę, możesz się z tego śmiać, ale nie wcześniej.
Wiktoria Dróżka: W książce piszesz o ogromnej roli intuicji, jeśli chodzi o poznawanie ludzi. Jak wytłumaczysz? Jak to działa?
Christel Petitcollin: Kiedy spotykasz manipulatora, czujesz, że coś jest nie tak. To, co mówi, nie jest tym, co robi. Jest współczujący, ale jego spojrzenie jest zimne, natarczywe. Stoi za blisko, za dużo mówi. Sprawia, że się upijesz i wprawia w zakłopotanie (w rzeczywistości hipnotyzuje cię, jak pisklę i wąż boa). Czujemy w sobie pragnienie ucieczki, jak instynkt zdobyczy w zetknięciu z drapieżnikiem. Wszystkie ofiary powiedziały mi: na początku związku w ich głowach był cichy głos, który mówił do nich: „Nie czuję tego faceta, ratuj siebie!”. I nie słuchały tego.
Wiktoria Dróżka: Jaka jest najważniejsza myśl, którą Christel Petitcolin chce przeczytać czytelnika „Jak nie manipulować”?
Christel Petitcollin: Anne-Marie Dupras, (autorka “My sentimental shit life” oraz “The broken heart companion”) mówi: “Nawet wtedy gdy jesteś najlepszą wersją siebie, nigdy nie będziesz wystarczająco dobry dla niewłaściwej osoby, podczas gdy w twoich najgorszych momentach, zawsze będziesz wystarczająco wartościowy dla dobrej osoby. Uciekaj od ludzi, którzy sprawiają, że myślisz, że ciężko ciebie pokochać.”
Christel Petitcollin jest mówczynią i trenerką w zakresie komunikacji i rozwoju osobistego. Pasjonują ją stosunki międzyludzkie, a w szczególności praca z osobami nadwydajnymi myślowo. Od siedemnastu lat pomaga ludziom, którzy za dużo myślą zrozumieć samych siebie i zaakceptować niezwykłość swojej psychiki. Jej książki stały się bestsellerami w wielu krajach na całym świecie, w tym – w Polsce.
Książkę “Jak nie dać sobą manipulować” Petitcollin Christel jest dostępna na stronie Wydawnictwa Ferria. Książka do kupienia jest również w Empiku. Polecam!
Posłuchaj moich podcastów na Spotify, na kanale Psychologicalhead.
Zobacz Więcej
Miłość w czasach koronawirusa. Seksuolog o tym, co zmieniło się w relacjach intymnych
Wiktoria Dróżka: Czy stan zagrożenia epidemiologicznego wywołany koronawirusem sprawi, że zwiększy się intensywność naszego życia seksualnego?
Adam Lewanowicz: To zależy, w którym domu i w jakiej formie relacji jesteśmy. Duża ilość osób w pierwszych tygodniach faktycznie skupiła się na sobie i na swoim życiu seksualnym. Mając dużo czasu, muszą go spędzać razem i pojawia się kilka możliwości – gra na konsoli, wspólne gotowanie, czytanie książek, albo pójście do łózka. Na początku jest szansa, że zwiększy się ilość kontaktów seksualnych, ale w pewnym momencie, potrzeby zostaną zaspokojone, nikt nie jest seks maszyną, aby robić to przez cały czas.
Wiktoria Dróżka: Jak przymusowa reorganizacja naszej codzienności wpływa na naszą bliskość?
Adam Lewanowicz: Przymusowa reorganizacja znacznie wpływa na naszą bliskość, konieczność przebywania pod jednym dachem z rodziną przez dłuższy czas, może spowodować znaczne pogorszenie relacji. Jest wiele badań, które pokazują, że gdy przebywamy przez dłuższy czas w dużym zagęszczeniu ludzi, stajemy się bardziej poddenerwowani a czasem nawet agresywni. Przypomnijmy sobie sytuacje z życia większości z nas, Jedziemy na święta i pierwszych kilka dni jest super, ale po jakimś czasie mamy już siebie po prostu dosyć, szukamy odrobiny izolacji. Wiele osób nie chodzi do pracy, po to, tylko żeby pracować, nie wychodzi z domu na siłownie, aby ślicznie wyglądać, oni uciekają z domu! Uciekają od problemów, a teraz będą musieli się z nimi zmierzyć. Oczywiście nie wszyscy, ale tak bywa. Moje ulubione pytanie do pacjentów, którzy biegają maratony „ A Pan/Pani biega czy ucieka? ”
Wiktoria Dróżka: Przymus pozostania w domu sprawił, że po części skazani jesteśmy na rutynę. Czy to może być poważna próba dla związku? Czy możemy mieć siebie dosyć na ten czas? To może być sygnał rozpadu?
Adam Lewanowicz: Warto wykonać plan, gdzie będzie, podział, kto co, jak i gdzie robi. Mowa tu o codziennych czynnościach, by uniknąć konfliktów i mieć więcej czasu na przyjemności. Następnym krokiem, jest przypomnieć sobie, co kiedyś robiliśmy razem, co było fajne, co zawsze chcieliśmy spróbować. Oczywiście nie wszystkie nasz pomysły okażą się super, jedne będą lepsze inne mniej, ale jak nie spróbujemy, to się nie dowiemy. Jeżeli chodzi, o życie seksualne możemy, spróbować nowych pozycji seksualnych, różnego rodzaju przebieranek, możemy poeksperymentować.
Wiktoria Dróżka: W okresie koronawirusa mamy zachować bezpieczną odległość, a przecież to właśnie teraz potrzebujemy najwięcej przytulenia i dotyku. Frustrujące.
Adam Lewanowicz: Jeżeli jesteśmy pod jednym, dachem to jest raczej fikcja, tu chodzi bardziej o ograniczenie osób trzecich, więc nie bójmy się przytulić bliskiej osoby, pamiętajmy też, że bliskość możemy również przekazywać słowem i czynem.
Wiktoria Dróżka: Czy pandemia sprawiła, że zaczęliśmy bardziej doceniać miłość najbliższych?
Adam Lewanowicz: Duża część osób zdała sobie sprawę, jakie nasze życie jest kruche i jak szybko możemy je stracić. Jest to idealny moment, by zadzwonić do bliskich, znajomych, przyjaciół, rodziny i zapytać się jak dają sobie radę, czy czegoś nie potrzebują, począwszy od zwykłego wygadania się, kończąc na wsparciu finansowym – tak wsparciu finansowym, dla wielu z nas będzie to bardzo ciężki okres, a nasze zarobki mogą być niestabilne. Jeżeli poziom bezpieczeństwa będzie zaburzony, to na innych płaszczyznach też pojawią się problemy.
Wiktoria Dróżka: To trudny moment dla osób samotnych. Jak oni sobie teraz radzą? Tinder ponownie zyskał? Czy koronawirus przyczynił się do tego, że single szukają pocieszenia, zaspokajają potrzebę bliskości emocjonalnej, wsparcia właśnie tam?
Adam Lewanowicz: Jeżeli chodzi o Tindera i inne portale randkowe, duża część osób je odpaliła w celu poszukiwania drugiej połówki, no ale niestety tu mamy paradoks. Z jednej strony Tinder służy do poznawania nowych osób z drugiej strony nie możemy za bardzo tego zrobić siedząc, zamkniętym w domu. Ale z tego, co się orientuje wiele osób po prostu ogranicza się do internetowego flirtu i czeka na lepsze czasy.
Wiktoria Dróżka: To trudne czasy dla ulicznej prostytucji, ale złote dla aplikacji randkowej i seksczatów online. Czy to tam teraz skupi flirt, seks, uwodzenie?
Adam Lewanowicz: Czasy ulicznej prostytucji moim zdaniem skończyły się już dawno temu. Obecnie króluje internet portale typu odloty, erodate itd., jest tam duży wybór osób zainteresowanych seksem za pieniądze, ale też za darmo. Bardziej bym się skupił tutaj na bezpieczeństwie i przenoszeniem wirusa – w końcu nie ubierzemy się w wielką prezerwatywę od stóp do głowy… W sytuacji braku stałego, zaufanego partnera sugeruję ograniczenie kontaktów seksualnych.
Wiktoria Dróżka: Niektórzy szukają analogii pomiędzy obecnym stanem zagrożenia, a stanem wojennym. Czy tak, jak wtedy może mieć do czynienia z baby boom i wyżem demograficznym?
Adam Lewanowicz: Owszem, jest to możliwe, dlatego warto się zabezpieczać, jeżeli nie planujemy powiększenia rodziny. Pamiętajmy – stosunek przerywany to nie jest metoda antykoncepcji.
Wiktoria Dróżka: W sieci krąży grafika nazwana „Coronasutra”, w którym zaznacza się dozwolone seksualne pozycje. Czy można to traktować poważnie?
Adam Lewanowicz: Oczywiście, że nie to fikcja, ale zabawna.
Wiktoria Dróżka: Seks dla każdego pełni inne funkcje, dla jednego będzie to rozładowanie napięcia seksualnego, dla kogoś innego forma na zaspokojenia bliskości, czułości, miłości. Jak możemy sobie zapewnić zaspokojenie tych potrzeb, być blisko z drugim człowiekiem niekoniecznie przez seks?
Adam Lewanowicz: Masturbacja wydaje się, być dobrym rozwiązaniem, jeżeli osoba, z którą zazwyczaj uprawiamy seks nie jest naszym domownikiem. Kontakt przez internet i telefon może nie jest idealny, ale z drugiej strony może być to dla nas ciekawe doświadczenie.
Wiktoria Dróżka: Co będzie, kiedy epidemia się zakończy? Nastąpi ogromna potrzeba poszukania przygód, doświadczania wolności, przeżywania czegoś nowego, również w życiu seksualnym?
Adam Lewanowicz: Może tak być na początku – efekt wypuszczenia z klatki, szaleństwo, euforia, ale z czasem wszystko wróci do normy, stanie się codziennością.
mgr Adam Konrad Lewanowicz – psycholog, seksuolog, psychoterapeuta, ekspert portalu ZnanyLekarz.
Dziękuję.
Zobacz Więcej
Jak szukać radości, spełnienia i szczęścia? Wszystko, co robisz w swoim życiu ma znaczenie
Trampolina radości: jak zacząć skakać?
Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz śmiałaś się spontanicznie, bez zahamowań, tak po prostu, bez większego powodu. Kiedy nie potrzebowałaś niczego więcej do życia? Kiedy czułaś, że żyjesz w zgodzie ze sobą? Kiedy chciałaś zatrzymać czas, bo było ci tak dobrze? Tylko szczerze…
Trudno jest przyznać, że coraz trudniej przychodzi wdzięczność za życie. W pewnym momencie, przestajemy zauważać, że pomijamy cenne znaki na drodze, z pozoru nieistotne gesty, słowa, sytuacje. Choć zaczynamy czuć, że staliśmy się chyba zbyt poważni, nie mówimy o tym nikomu, nawet sobie. Poważni, a nawet ponurzy. Uśmiech jest zarezerwowany tylko na “specjalne okazje”.
Zablokowani, przytłoczeni, niegotowi. Mamy ochotę skakać na trampolinie, ale tego nie robimy. Mamy ochotę na spontaniczne wyjście, ale coś nas powstrzymuje. Chcielibyśmy poeksperymentować w sporcie, muzyce, twórczym pisaniu, ale mówimy: “nie teraz”. Odrzucamy pomysły, bo pojawia się myśl: “co ludzie powiedzą” , poza tym “nie mamy czasu”. I tak przegapiamy to, co moglibyśmy w tej chwili robić i odczuwać. Mija czas, a my odkładamy życie na lepszy moment.
Poszukiwanie pozytywnych emocji staje się sporym wyzwaniem, bo potrzebna jest spontaniczność i umiejętność czerpania radości z małych elementów. A my zaczęliśmy mieć duże oczekiwania, aby móc odczuwać podstawowe emocje.
Podam przykład. Moja znajoma, całkiem niedawno, miała bardzo trudną sytuację życiową. Alkoholizm męża, rozwód, problemy finansowe, brak pracy. Pewnego dnia została sama z 7-letnim synkiem. Mąż odszedł. Było tragicznie, ale ona się nie poddawała. Po 4 latach sytuacja zupełnie się zmieniła – powróciła na studia, zdobyła pracę, wykupiła mieszkanie, po 3 latach je wyremontowała. Odbudowała też swoje poczucie wartości, poznała nowego partnera, a synek odzyskał bezpieczeństwo. Z boku widać było ogromny postęp, ale nie widziała go ona sama. Chciała więcej. Apetyt rósł. Mówiła: “Chciałabym mieć dom, wtedy byłabym szczęśliwa. Potem dodała jeszcze inne rzeczy: wycieczki, lepszych samochód itd. Nic w tym złego, że chciała się rozwijać i zmieniać dalej swoje życie. Moją uwagę zwróciło jednak to, że nie doceniała pozornie małych rzeczy. A otaczało ją tak wiele. Zaczęły jej umykać okazje do rodzinnych spotkań, pierwsze zawody synka w koszykówce, urodziny przyjaciółki, nie znajdywała też czasu i pomysłu na własne przyjemności.
Zaczęłam się wtedy zastanawiać, czy nowy, większy dom sprawiłby, że poczułaby prawdziwą, szaleńczą radość. Dlaczego zwracam na to uwagę? Ponieważ jestem przekonana o tym, że spontaniczność i radość budują to, co w dłużej perspektywie pojmujemy jako szczęście. Myślę też, że pułapką jest oczekiwanie od życia ciągle więcej i więcej. Bez zatrzymania, nie ma możliwości na poczucie wdzięczności.
Vesna Lorenc i Joanna Bedendt, trenerki, mediatorki, w swojej książce “Alfabet empatii” przywołują inne prawdziwe historie. Dzięki nim pokazują, jak zrobić w swojej głowie miejsce na życie w zgodzie z sobą, z bliskimi i ze światem. W jednym z rozdziałów pytają czytelnika – co to znaczy cieszyć się życiem, odczuwać radość i żyć bez radości? Na szczęście nie pozostawiają go bez odpowiedzi. Podsuwają też praktyczny przewodnik po szczęściu.
- Wyrażaj wdzięczność. Badania pokazują, że ludzie, którzy pomagają innym, zazwyczaj są szczęśliwsi.
- Ćwicz optymizm. Mistrzem w tej sztuce jest Martin Seligman, który jest podkreśla, że optymizmu można się nauczyć.
- Zwalczaj skłonność do zamartwiania się. Spróbuj wyłapać negatywną myśl i potraktować ja jak sparingpartnera. Twoim zadaniem będzie znaleźć trzy pozytywne kontrargumenty.
- Ćwicz akty życzliwości.
- Zacieśniaj relacje z ludźmi.
- Ćwicz zaradność. Kiedy napotykasz problem, przed przystąpieniem do działania wymyśl co najmniej trzy możliwe sposoby jego rozwiązania. Na pewno kryją się gdzieś w tobie, pozwól sobie na ich poszukiwanie.
- Wybaczaj. W filozofii Wschodu ten akt ma zaszczytne miejsce.
- Rób to, co naprawdę cię wciąga. Zwróć uwagę na to, które czynności dają Ci poczucie sensu oraz spełnienia i powtarzaj je tak często, jak się da.
- Czerp radość z życia. Zauważaj drobne rzeczy, to z nich składa się całość.
- Realizuj cele z zaangażowaniem. W naszym odczuciu łatwiej to powiedzieć, lecz trudniej zrobić. Według autorek książki “Alfabet empatii”, kiedy cele są sformułowane w zgodzie z nami samymi, ich realizacja staje się o niebo łatwiejsza.
- Praktykuj religię lub rozwijaj się duchowo. Każda praktyka duchowa daje poczucie sensu.
- Dbaj o ciało. Na człowieka zawsze należy spojrzeć holistycznie i dbać o każdą jego sferę – ciało, myśli, psyche i duszę. Dopiero wtedy osiągniemy stan harmonii, czyli szczęścia.
A gdy już zaczniesz przestrzegać wyżej wymienione zasady, wróć pamięcią do dzieciństwa, a także tego, co było twoimi marzeniami i zabawą. Jaką chciałaś być osobą? Co w sobie lubiłaś? Z którą postacią z filmów lub bajek się utożsamiałaś? Jakich bohaterów lubiłaś?
Radość to dla mnie…
Przypomniałaś sobie, czym jest dla ciebie radość? Bo ja tak, choć musiałam dać sobie na to czas. Wiem już, że radość to dla mnie momenty, kiedy nic nie chcę zmieniać i kiedy się nie waham. Czuję harmonię, nawet jeśli nie wydarzyły się olbrzymie rzeczy. Bez radości w życiu utykam w martwym punkcie. Czuję, jak bym była uwięziona w miejscu bez światła. Dzięki radości moje życie ma swój ciekawy kierunek.
A tak na koniec pozwól sobie na odrobinę szaleństwa, radzą autorki “Alfabet empatii”. Dają kolejną cenną wskazówkę – zacznij od małych rzeczy. Zrób coś nowego lub w inny sposób. Po pracy zatrzymaj się na kawę i wypij ją we własnym towarzystwie, chodź boso po trawie, wyciągnij kogoś bliskiego na “bitwę” poduszki. W tym wszystkim nie chodzi o odcinanie się od trudnych spraw. Chodzi o zrobienie miejsca na smutek i na radość, na to, co przyjemne i nieprzyjemne. Próbujcie, to fajna podróż.
Zachęcam do zapoznania się z książką “Alfabet empatii”.
Zobacz Więcej