
Syndrom DDA i samotność. Czy tak to musi wyglądać?
„Większość z nas, są osobami samotnymi albo nie mogę pojąć, co ma alkoholizm jednego z rodzica, do samotności, do problemów w ogólnie mówiąc w ”kontaktowaniu” się z innymi osobami. I tu pojawia się moje pytanie, dlaczego tak jest?! Jaki to ma związek?” – pisze osoba DDA na jednym z forum dotyczącym tego problemu.
Syndrom DDA stał w ostatnich latach bardzo popularny i zarazem jest przez wielu znienawidzony. Krążą opinie, że to pokłosie lat 90., gdy rodzice uczestniczyli w odrodzeniu gospodarczym. Nie mieli zbyt dużo czasu na pielęgnowanie potrzeb dziecka. Angażowali się w pracę, bo wcześniej doświadczyli biedy, za presją osiągania niejednokrotnie szło uzależnienie od alkoholu.
„Co mi mogą dać takie rozmowy z psychologiem, skoro i tak potem wracam do domu, a tam wszystko od początku” – pisze dalej w sieci wspomniana kobieta. Rozmawiałam o tym z Joanną Cichowlas, psycholożką, certyfikowaną specjalistką psychoterapii uzależnień, psychoterapeutką w Ośrodku Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Gdyni.
Wiktoria Dróżka: Zacznijmy od początku. Co kryje się za skrótem DDA?
Joanna Cichowlas: Skrótu DDA używa się do określenia dorosłych, którzy wychowywali się w rodzinach, gdzie nadużywano alkoholu.
Czym jest syndrom DDA? Czy można traktować to jako chorobę, skutki traumy wieku dziecięcego?
Syndrom DDA traktujemy jako wykształcenie cech przystosowawczych u dzieci, które wychowywały się w rodzinie alkoholowej. Cechy te pozwalały dostosować się do życia, w którym alkohol jest na pierwszym miejscu, a co za tym idzie, panował tam wszechobecny stres, strach, wstyd oraz poczucie odrzucenia.
Paradoksalnie wykształcenie tych cech u dziecka pozwalało mu na emocjonalne przetrwanie w rodzinie alkoholowej. Można więc powiedzieć, że w dzieciństwie powyższe cechy „pomagają” dzieciom, tak w dorosłości zaczynają przeszkadzać i utrudniać funkcjonowanie.
Lata mojej pracy pokazują, że nie u wszystkich dzieci, które wychowywały się w rodzinach alkoholowych, wykształcają się wyżej wymienione cechy. Istnieją też dzieci, które potrafią się zdystansować, odizolować od tego, co dzieje się w domu i zadbać o swoje potrzeby, dzięki umiejętności stawiania granic i posiadaniu w swoim otoczeniu „zastępczego zdrowego dorosłego”. Może to być to np. babcia, ciocia itp.
Mówi się o czterech postawach osobach DDA: bohater, kozioł ofiary, błazen, cień. Na czym one polegają?
Są to role przyjmowane przez dzieci z rodzin alkoholowych. Jeśli któryś z rodziców nadużywa alkoholu, to życie rodzinne kręci się wokół tego. Nie mamy wówczas do czynienia ze wspieraniem dziecka w jego rozwoju czy w budowaniu poczucia własnej wartości. Mamy za to chaos i niestabilne życie rodzinne. Często dochodzi do zaniedbań dzieci.
Nie mam tu na myśli, tylko zaniedbań dotyczących zapewnienia wiktu i opierunku, ale również zaniedbań emocjonalnych. Rodzice „wypadają z roli”. Aby rodzina przetrwała, to właśnie dzieci przyjmują te role. Role służą rodzinie, nie dzieciom. Wyróżniamy 4 role, których podejmują się dzieci:
- bohater: w rodzinie pełni rolę dorosłego, ma za zadanie dostarczyć rodzinie poczucia wartości, dumy, sukcesu. Bierze na siebie obowiązki, często ponad siły i dobrze sobie z nimi radzi (na przykład: robienie lekcji z młodszym rodzeństwem, gotowanie). Jest dzielny, pełen poświęcenia dla innych i gotowości do rezygnacji z siebie dla innych. Dzięki bohaterowi rodzina może poczuć się dobrze, bo „wychowała odpowiedzialnego człowieka”.
- Kozioł ofiarny: odwraca uwagę rodziny od rzeczywistych problemów. Rodzina wyładowuje na nim nieprzyjemne uczucia. Z pozoru jest przeciwieństwem bohatera. Dorośli postrzegają takie dziecko jako stwarzające problemy, trudne. Kozioł ofiarny bierze odpowiedzialność za negatywny wizerunek rodziny. To on zapewnia rodzinie dobre samopoczucie- może ona zrzucić na niego wszystko, co złe.
- Dziecko maskotka: odpowiada za dobry humor i poprawianie rodzinie nastroju. Rozładowuje napięcia śmiechem. Często potrafi uspokoić pijanego rodzica poprzez wygłupy i skupianie na siebie uwagi. Często rodzice lubią się nim popisywać.
- Dziecko „niewidzialne” (zwane także dzieckiem we mgle lub dzieckiem zagubionym)- to dziecko, które zachowuje się tak, jakby go nie było. Godzinami potrafi zajmować się sobą. Nie sprawia kłopotów wychowawczych. Robi wszystko, by nie zwracać na siebie uwagi.
Możliwe jest połączenie kilku ról. John Bradshaw pisze, że jeśli jedno z rodziców nie wypełnia swej roli, zwykle któreś z dzieci wchodzi w jego rolę. Potrzeba sukcesu- mamy bohatera, dzieje się coś złego- mamy kozła ofiarnego. Co ciekawe, gdy najstarsze dziecko odchodzi z domu, zwykle kolejne przyjmuje jego role, porzucając dotychczasową. To pokazuje, jak silnie rola jest związana z systemem rodzinnym, a nie z cechami dziecka.
Aby przetrwać w dzieciństwie osoby DDA stosowały różnego rodzaju mechanizmy – ucieczki, unikania, wyparcia, zaprzeczania. W dorosłości bardzo często stosują je dalej, mimo że już nie muszą, np. uciekają od trudności, relacji. To utrudnia budowanie związków. Jak takie osoby mogą oduczyć uciekania od uczuć, emocji?
Jeśli przez większość życia ludzie funkcjonowali zgodnie z mottem: „uczuć się nie okazuje” trudno to zmienić z dnia na dzień. Mamy tu bowiem do czynienia z „zamrożeniem uczuć” czy odcięciem emocjonalnym. Jest to przekonanie, że uczucia to coś złego, coś, co trzeba zablokować. Nie można czuć, przeżywać, a to prowadzi do destrukcyjnych schematów radzenia sobie z uczuciami. To, co pomaga, to droga do rozumienia siebie, tego, co się ze mną dzieje, dlaczego tak reaguje, co wtedy czuje.
Chodzi o tzw. „odmrożenie uczuć”, zdobywanie pozytywnych doświadczeń. Dobrym sposobem na naukę tego jest właśnie psychoterapia, gdzie poprzez relację z terapeutą osoba uczy się wyrażania uczuć, nabywa pozytywne doświadczenia, oswaja się ze swoją emocjonalnością.
Co muszą zrobić osoby z syndromem DDA, by w dorosłości sobie radzić w życiu zawodowym, osobistym?
Przede wszystkim świadomość swoich trudności i powtarzalności dysfunkcjonalnych zachowań, które osoby obserwują u siebie, są sygnałem, by bacznie zacząć się obserwować pod kątem wpływu dzieciństwa na dorosłe życie. Gdy zachowania danej osoby przynoszą im różnego rodzaju straty lub powodują dyskomfort, warto się temu przyjrzeć. Drogi do zmiany bywają różne. Jedni zagłębiają się w literaturze, której aktualny wybór jest duży. Czasem sama edukacja, przeczytanie, że ktoś ma podobnie, jak ja przynosi spokój, lepsze zrozumienie samego siebie, uważność.
Drudzy decydują się na psychoterapię, gdzie wraz z terapeutą, osoba poznaje siebie, zyskuje lepsze rozumienie siebie i swoich zachowań oraz odpowiada na pytania, na które dotychczas odpowiedzi nie znała. Nie jesteśmy w stanie zmienić naszej przeszłości, ale mamy wpływ na to, co zrobimy teraz z tym, co wiemy.
Czy związek z osobą DDA ma szansę przetrwać?
DDA mają obawy przed wchodzeniem w związki. Obawiają się powtórki z domu rodzinnego. Często posiadają przekonanie, że w związkach/małżeństwach można się tylko krzywdzić. W ich doświadczeniach bliskość jest zagrażająca. Kojarzy się z krzywdą lub zaniedbaniem. Trudno im rozmawiać z partnerem, mówić o uczuciach, potrzebach. Na bazie tego wyrastają pretensje, żale, a to jest już krok do przenoszenia zachowań z dzieciństwa.
Mamy tu do czynienia z tym że to, co było adaptacyjne, w trudnym dzieciństwie, nie służy budowaniu dorosłych relacji. Dlatego spora część z nich to osoby samotne. Doświadczenia mojej pracy z osobami DDA wskazują, że podczas pracy terapeutycznej nad sobą w sposób istotny potrafią oni zmienić swoje życie. Jednak odklejenie się od przyjętej w dzieciństwie roli może zająć trochę czasu. Będąc w związku z osobą DDA, ważne jest, by zachować cierpliwość i pokazywać, że nowa rodzina jest miejscem do realizacji.
Warto podkreślić, że osoby DDA pomimo wielu doznanych krzywd mają w sobie ogromny potencjał do zmiany. Jeśli więc uda się im przebrnąć przez swoje trudności, jest duża szansa na udany związek. A czasem relacja, która uczy bliskości i zaufania – na nowo, dostarcza pozytywnych doświadczeń, może być równie lecząca, jak oddziaływania psychologiczne.
Dlaczego osoby DDA bardzo często wchodzą w związek z osobą uzależnioną?
Często zdarza się, że osoby DDA wiążą się z osobami uzależnionymi od alkoholu. Wchodzą tym samym w schemat, z którym mieli do czynienia. Jest on dobrze znany, zatem z pozoru wydaje się bezpieczny.
Co pchnie ludzi do uzależnienia?
Odpowiedź jest złożona, gdyż składa się na to wiele czynników. Mówimy tutaj o profilu osobowości, trudnych wydarzeniach z dzieciństwa, zaniżonym obrazie własnej osoby, problemach wynikających z warunków życiowych. Mam tu na myśli, np. trudne sytuacje życiowe, które mogą osłabiać system odporności psychologicznej człowieka. Do takich czynników można zaliczyć problemy finansowe, problemy rodzinne, różne presje, trudności w konstruktywnym radzeniu sobie ze stresem.
O uzależnieniu mówi się, jako o chorobie braku – deficytów w sferze emocjonalnej, braku bezpieczeństwa z ważnymi ludźmi, niedostatku dobrych relacji, tworzenia więzi. Wszystko to wzajemnie na siebie wpływa. Jak widać przyczyn może być dużo. Zawsze jednak można zaprzestać powielaniu niesłużącym schematom zachowania, odczuwania i myślenie biorąc odpowiedzialność za swoje życie i poszukując pomocy.
W książce „Życie bez nałogu. Uwolnij się od uzależnień, wykorzystując techniki ACT”, autor Kelly Wilson pokazuje, jak wyjść z uzależnienia. Bazuje też na swoim doświadczeniu. Na czym polega opisana w książce terapia ACT?
ACT – czyli terapia akceptacji i zaangażowania należy do tzw. trzeciej fali terapii behawioralnych. Głównym celem terapii ACT jest zwiększenie u pacjenta tzw. elastyczności psychologicznej, czyli zdolności do pełnego kontaktu z obecną chwilą oraz myślami, oraz uczuciami, które się z nią wiążą bez bronienia się przed tym. ACT dąży do tego, by pojawiła się akceptacja tego, co nas spotyka, co jest poza naszą kontrolą. Uczy umiejętności w radzeniu sobie z bolesnymi myślami i emocjami, tak by miały one mniejszy wpływ na nasze samopoczucie. Kładzie nacisk na to, by, zamiast koncentrować się na problemie, przekierowywać uwagę na swoje wartości. I działać, z zaangażowaniem. Czyli pomaga w zauważeniu, co jest tak naprawdę ważne i znaczące dla nas.

“Znam otchłanie uzależnienia i wiem coś o wracaniu do zdrowia. Znam to z własnego doświadczenia, ale także jako naukowiec, badacz i terapeuta” Kelly G. Wilson autor książki “Życie bez nałogu. Uwolnij się od uzależnienia, wykorzystując techniki ACT”.
W nałóg wpadają też osoby, które z pozoru sobie dobrze radzą np: studentka lubi ostro imprezować, ale świetnie się uczy i ma świetną pracę asystentki w korporacji. Mowa o osobach uzależnionych wysoko funkcjonujących. Co musi się stać, żeby sięgnęły po pomoc? Zmieniły życie jak autor książki „Życie bez nałogu”?
Droga do uświadomienia problemu alkoholowego przez osoby wysokofunkcjonujące jest bardzo długa i kręta. Dzieje się tak, ponieważ alkoholik wysokofunkcjonujący jest mistrzem w zaprzeczaniu – przecież daleko mu do obrazu stereotypowego alkoholika spod sklepu, gdyż dobrze radzi sobie w pracy, świetnie zarabia, pije tylko drogie alkohole, mistrzem w stwarzaniu pozorów – również tych dotyczących kontroli nad swoim piciem, bo przecież umie zrobić sobie przerwę w piciu od czasu do czasu, mistrzem w unikaniu konsekwencji picia – w czym pomagają mu różne znajomości, układy, które posiada dzięki wysokiemu statusowi społecznemu. To, co skłania osoby do sięgnięcia po pomoc to na ogół wystąpienie poważnego wydarzenia. Może to być, np. kompromitacja w pracy, utrata tzw. twarzy, straty związane z brakiem możliwości rozwoju, odebranie prawa jazdy czy inny zatarg z prawem, kryzys rodzinny, kryzys w życiu towarzyskim, wypadek samochodowy.
Bez takiego tzw. przełomowego momentu w życiu trudno o otrzeźwienie. Zanim jednak to nastąpi, może minąć kilkanaście lat oszukiwania siebie i innych, że przecież jest ok, nie ma problemu z piciem, a alkohol jest tylko formą odstresowania się. Z moich doświadczeń wynika na szczęście też tak, że motywacją do sięgnięcia po pomoc wśród tych osób jest przykład kogoś, kto odbył terapię, przeszedł tę chorobę i zmienił swoje życie. Ci pacjenci (trzeźwiejący alkoholicy), którzy po terapii są szczęśliwi, układa im się rodzinnie, zawodowo bywają świetnym oddziaływaniem, by wysokofunkcjonujące osoby sięgnęły po pomoc, gdyż mają żywy przykład, że jest to możliwe.
Dzisiaj szczęście stało się celem życia większości z nas. Czy pragnienie szczęścia może doprowadzić do uzależnienia?
Żyjemy w czasach kiedy życie w biegu stało się codziennością. Nie mamy czasu zatrzymać się choćby po to, aby zastanowić się, co tak naprawdę daje nam poczucie szczęścia i spełnienia. Życie „z automatu” powoduje, że szybciej przyswajamy sobie wzorce, które uderzają w nas z każdej strony, szczególnie poprzez social media: cudowne wakacje, wspaniała rodzina, piękne mieszkania, wizyty w spa czy częste spotkania z przyjaciółmi. Są to wzorce bardzo często zupełnie niezgodne z rzeczywistością, przekłamane, dające poczucie ciągłego braku i niedoskonałości.
Niekiedy są dla nas dobre, ale często wręcz stają się niebezpieczne. Pielęgnując w sobie takie poczucie, nabywamy potrzebę uzyskania podobnego życia, najlepiej szybko – na już. Dążymy do lepszej pracy, lepszego samochodu, lepszego życia. Bardzo często napotykając na przeszkody, które wymagają czasu, aby sobie z nimi poradzić. My go nie mamy. A przynajmniej takie towarzyszy nam przekonanie. Chcąc poradzić sobie z pojawiającymi się trudnymi emocjami, sięgamy zazwyczaj po rozwiązania dostępne na wyciągnięcie ręki, dające szybki efekt.
Tutaj pojawia się zagrożenie, że dla niektórych takim rozwiązaniem mogą okazać się używki, które na początku wydają się, być np. niegroźną lampką wina po pracy lub jednym piwem ze znajomymi, a koniec końców stają się jedynym rozwiązaniem. Paradoksem jest to, że taka droga z początku dająca poczucie ulgi oraz uwolnienia od wszelkich zmartwień, prowadzi do coraz większego zapętlenia i zniewolenia.
Zobacz Więcej

„Nie panuję nad swoim życiem erotycznym”. Jak zrozumieć seksoholika?
Jak rozumieć uzależnienie od seksu i pornografii?
Seksoholizm to jedna z najbardziej wstydliwych chorób psychicznych. Wielu z nas nie potrafi zrozumieć, dlaczego osoba uwodzi, flirtuje, kusi, manipuluje, zdradza. Czy robi to świadomie? Dlaczego seks stał się dla niej/niego najważniejszy? Co sprawiło, że w osobie wykształciła się nałogowa seksualność?
WSTYD to słowo rzeczywiście idzie w parze z uzależnieniem od seksu i pornografii. Pamiętacie Brandona w filmie „Wstyd”? Historia trzydziestolatka z Nowego Jorku, który jest seksoholikiem, pokazuje, że to wcale nie mniej wyniszczające człowieka uzależnienie niż alkoholizm czy narkomania.
Nałogowe zachowania seksualne rzadko kiedy są powiązane z miłością, intymnością i zobowiązaniem. Raczej są wyrazem rozładowania popędu i napięcia lub zmiany nastroju. Dla seksoholika największym problemem jest rozbudzanie się, które następuje poprzez masturbację, fantazje, szukanie doznań. Osoba wpada w trans, podczas którego nie jest w stanie się kontrolować. Nie powstrzyma go nic ani nikt. Seksoholik może mieć piękną żonę, dobrą pracę, wspaniałe dziecko, a i tak wejdzie w świat seksu i pornografii. Życia w ciele skrępowanym nałogiem, słabością, bezsilnością jeszcze mocniej upośledza osobę.
Pamiętam swoje pierwsze filmy obejrzane o tym problemie. Najpierw było to “Pamiętnik seksoholika” , potem “Seks, miłość, terapia”, “Między nami seksoholikami” i wspomniany już “Wstyd”. To dało mi zarys problemu, potem osobiście poznałam historię osoby, która zmaga się z seksoholizmem. W między czasie szukałam też wiedzy w literaturze, na tym etapie bardzo pomógł mi podręcznik PWN, “Uzależnienia behawioralne”. Znalazłam w nim wiedzę, jak dochodzi do uzależnienia oraz jak można pomóc chorym i ich partnerom.

Seksoholizm to uzależnienie behawioralne. Seks w tym uzależnieniu staje się sposobem na pozbycie się stresu, ucieczką od nieprzyjemnych uczuć i bliskich relacji, z którymi sobie nie radzi.
Zanim zaczniemy dokonywać oceny, warto dowiedzieć się, jak dochodzi do zaburzenia. Poznajcie historię Patrycji, która została przytoczona w książce “Uzależnienia behawioralne”
Patrycja, lat 20. Nieustanie wchodzi w kolejne kontakty seksualne. Na pierwszy rzut oka wie, jak podjąć filtr, co dany mężczyzna lubi, jaki seks i jakie kobiety, z którymi nie ma szans, albo szans mieć nie chce. W ciągu ostatniego roku naliczyła ponad 80 partnerów seksualnych, z każdym spotyka się najwyżej kilka razy. Każda próba zbliżenia się partnera wywoływała silny niepokój i skutkowała zerwaniem znajomości. Uprawiała seks w bardzo wielu miejscach, również publicznych (w windzie, basenie hotelowym, przymierzalni). Teraz bardzo się wstydzi się swoich zachowań. Chłopakowi się do tego wszystkie nie przyznała. Boi się, że go straci, ale czuje, że nie potrafi się powstrzymać.
Cały proces powstawania seksoholizmu zaczyna się w umyśle, od negatywnych przekonań na swój temat. Prowadzi to do wewnętrznego napięcia i cierpienia oraz negatywnych uczuć. Rozpoczyna się wtedy etap intensywnego myślenia o seksie. Jest to pierwsza faza nazwana zaabsorbowaniem.
Druga to rytualizacja zachowań. Polega na krążeniu w poszukiwaniu okazji, jeżdżeniu w miejsca, gdzie można spotkać prostytutki, odwiedzaniu klubów nocnych, znajdywaniu miejsc, gdzie można szybko pobudzić się genitalnie. Zaczyna się wówczas poszukiwanie stymulacji połączone z bezmyślnym przeglądaniem stron internetowych, jedzenie, wydawanie pieniędzy, granie w gry wideo. Osoba w tej fazie coraz bardziej się izoluje i pogrąża w świecie fantazji.
W kolejne fazie – kompulsywne zachowania seksualne – dochodzi do rozładowania napięcia w postaci aktywności seksualnej: intensywnego i kompulsywnego oglądania pornografii, masturbacji, czatowania na kanałach seksualnych lub randkowych, nałogowe flirtowania, seksu z przypadkowymi osobami. Po negatywnych zachowaniach seksualnych zazwyczaj pojawiają się intensywne, negatywne uczucia, takie jak poczucie winy, wstyd czy depresja. Osoba często doświadcza wyrzutów sumienia i poczucia, że znowu nie dała rady się opanować. Postanawia zaprzestać takich zachowań, obiecuje sobie i partnerowi poprawę, przeprasza, wyraża skruchę, żal. Rzeczywiście wierzy, że będzie lepiej, że sobie poradzi, żeni zmieni swoje zachowanie. Następnie cykl się powtarza.
Osoba uzależniona stosuje wiele strategii obronnych chroniących ja przed doświadczaniem wstydu i winy. Oddalających moment konfrontacji z problemem.
Charakterystyczne mechanizmy obronne tego uzależnienia:
- formowanie reakcji przeciwnej – zamiana wstydu na złość na innych;
- pogarda – obniżanie wartości innych;
- zachowania dodające siły – narcystyczne zachowania dające poczucie fałszywej mocy;
- perfekcjonizm – pod płaszczykiem zachowań perfekcyjnych (np. idealnie utrzymany ogródek lub porządek w mieszkaniu) osoba uzależniona chce ukryć wstyd i poczucie winy;
- obwinianie innych – przerzucanie winy na bliskie osoby pomaga ukryć własne negatywne postępowanie;
- wewnętrzne odsunięcie się – izolacja, unikanie innych.
Wymienione mechanizmy są widoczne w fazie nawrotu.
Wielu z was pyta, czy da się namówić bliska uzależniona osobę na terapię. To ważna kwestia, która opisałam TUTAJ.
Zobacz Więcej

Wychodzenie ze współuzależnienia. 7 wskazówek, jak to zrobić
Współuzależnienie: jak je rozumieć?
Osoby współuzależnione często wyznają, że nie wiedzą, kim naprawdę są. Mają problem z doświadczaniem ciała, myślenia, uczuć, zachowań. Nie dbają o swoje potrzeby i pragnienia we właściwy sposób i często jest to połączone z poczuciem swojej obniżonej wartości (wstydu). Dorosła osoba współuzależniona czuje się okropnym egoistą, jeśli czegoś potrzebuje lub pragnie, chociaż mogą to być potrzeby i pragnienia całkowicie usprawiedliwione.
Jak wygląda leczenie osób współuzależnionych?
Oto kilka praktycznych wskazówek, które pomogą ci przeanalizować i uporządkować swoją przeszłość.
- Przeanalizuj swoje życie rok po roku, od narodzin do ukończenie siedemnastu lat.
- Zidentyfikuj w swojej przeszłości akty nadużycia i osób, które ich dokonały. Zwykle będą to główni twoi opiekunowie.
- Nie należy skupiać się na tym, czy osoba, która dokonała poniżenia lub wykorzystania zamierzała zrobić ci krzywdę, czy nie. W procesie rozpoznawania swojej przeszłości intencje nie są ważne. Z doświadczenia wielu terapeutów wynika, że większość opiekunów, nie zamierzało świadomie skrzywdzić swojego dziecka. Próby oceny mogą doprowadzić do zaprzeczania lub minimalizowania tego, co się stało.
- Uznaj odpowiedzialność tych, którzy cię wykorzystali, ale nie obwiniaj ich. Nastawienie oskarżycielskie wciąga cię w proces obwiniania i potępiania. Obwinianie oznacza, iż wierzysz, że twoje problemy wynikają tylko z tego, że ktoś ci coś zrobił i na tym sprawa się kończy. Chłodne uznanie czyjejś odpowiedzialności za to, co cię spotkało, oznacza, że możesz zrobić to co konieczne, aby poczuć się bezpiecznie i aby wyleczyć się ze skutków wykorzystania w przeszłości.
- Unikaj porównań swojej historii z historią innych współuzależnionych. Takie porównywanie może cię łatwo doprowadzić do minimalizowania twoich rzeczywistych źródeł współuzależnienia.
- Zabierając się do opisu swojej historii wyrzuć ze swego słownictwa takie słowa, jak: dobre, złe, słuszne, błędne. Opisując zachowania, które były bolesne, poniżające i nie sprzyjały twojemu dobru w dzieciństwie, zamiast określeń niesłuszne, błędne lub złe, używaj słowa dysfunkcjonalne.
- Skup się na opiekunach, a nie na sobie jako opiekunie.
Przeanalizowanie swojej przeszłości jest koniecznym warunkiem wejścia na drogę wyleczenia się ze współuzależnienia. Są ku temu przynajmniej 3 powody. Po pierwsze kiedy przypominasz sobie incydenty z przeszłości, zaczynasz dostrzegać, jaki wpływ na ciebie miała właśnie tak opieka rodzicielska, którą otrzymałeś. Po drugie, aby odzyskać zdrowie, musisz oczyścić swoje ciało z kompleksów nagromadzonych w tobie. Jedynym sposobem połączenia emocjonalnej rzeczywistości z tym, co się stało w dzieciństwie, jest przypomnienie sobie tego, co się stało. I po trzecie, jedną z najlepiej udokumentowanych cechy ludzi wychowanych w dysfunkcyjnych rodzinach jest to, że jako ludzie dorośli często łączą się w związki z osobami, które wytwarzają taką samą emocjonalną atmosferę, jaka panowała w rodzinie. Jeśli nie sięgniemy pamięcią wstecz i nie zobaczymy, jak to się wszystko zaczęło, nie będziemy w stanie dostrzec dysfunkcjonalnych procesów zachodzących w rodzinie, które sami założyliśmy.
Większość osób ma jednak trudność w przypomnieniu sobie całej historii swojego poniżenia i towarzyszących temu uczuć. Niektórzy stwierdzają, że z pewnych okresów dzieciństwa nie zachowali żądnych wspomnień. Takie dziury w pamięci świadczą o wyparciu, tłumieniu, rozszczepieniu.
Korzystałam z książki: Toksyczne związki. Anatomia i terapia współuzależnienia. Pia Mellody
Zobacz Więcej
Czy osobę uzależnioną można przekonać do leczenia?
Jak pomóc uzależnionej osobie? Czy da się przekonać do leczenia? To pytanie bardzo często słyszę od rodzin na konsultacjach.
Uzależnienie to przewlekła i skomplikowana choroba. Na każdego zadziałać może co innego: dla jednego rozmowa wsparciowa, dla kogoś innego utrata rodziny, zaufania innych, oszczędności, pracy. Niestety, często dotknięcie dna to jedyny wstrząs dla osoby uzależnionej. Jednak trudno tu o uniwersalną instrukcję działania.
Zmuszanie uzależnionego do leczenia to jak walenie głową o mur – nie da się nikogo do niczego zmusić. Alkoholizm i inne uzależnienia oparte są na mechanizmie zaprzeczania. Oznacza to, że osoba wypiera to, że nie potrafi się powstrzymać od picia, nie zdaje sobie sprawy ze swojego problemu i ostatecznie go bagatelizuje. Bliscy bardzo często słyszą irracjonalne wyjaśnienia: “piję, bo mnie to wycisza”, “nie muszę pić, ale lubię wypić kilka piw wieczorem”, “takie picie nie szkodzi”.
Czasem mimo starań, nic nie działa. Alkoholik, wręcz stara się odepchnąć wszelką pomoc (nie umie jej przyjąć). W psychologii mówi się o idei dna alkoholowego – przekonanie, że dopiero poważniejszy kryzys życiowy pozwala dostrzec problem uzależnienia przez osobę chorą.
O czym warto pamiętać w rozmowie z osobą uzależnioną?
- nazywaj rzeczy po imieniu,
- przytaczaj konkretne sytuacje,
- pokazuj skutki picia,
- podkreśl, że dalsze nadmierne picie alkoholu może spowodować utratę np. bliskich, pracy, a nawet życia,
- pokazuj, że osoba uzależniona jest dla ciebie ważna,
- nie pozostawiaj osoby z uczuciem pogardy,
- staraj się pokazywać, że musi wziąć odpowiedzialność za swoje działania,
- ani nadmierna krytyka, ani nadmierna opiekuńczość nie pomaga,
- podkreślaj, że alkoholizm to choroba, którą się leczy, jak każdą inną,
- pokaż korzyści grupy wsparcia: “ja nie potrafię tobie pomóc, ale wiem, że są miejsca np. AA, gdzie skupieni są ludzie, którzy rozumieją problem picia”,
- przyznaj, że sam/sama się pogubiłaś i jako (bardzo często) osoba współuzależniona sama potrzebujesz pomocy,
- daj osobie czas,
- spróbuj zrozumieć, a nie oceniać (alkoholizm to często choroba występująca u osób z niskim poczuciem wartości).
Rodzina jest od wspierania, pokazywania, że jest przy tej osobie i dostrzega cierpienie. To ciężki czas dla dzieci i partnerów, oni również powinni pamiętać o wsparciu dla siebie.
Zobacz Więcej