
Jak szukać radości, spełnienia i szczęścia? Wszystko, co robisz w swoim życiu ma znaczenie
Trampolina radości: jak zacząć skakać?
Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz śmiałaś się spontanicznie, bez zahamowań, tak po prostu, bez większego powodu. Kiedy nie potrzebowałaś niczego więcej do życia? Kiedy czułaś, że żyjesz w zgodzie ze sobą? Kiedy chciałaś zatrzymać czas, bo było ci tak dobrze? Tylko szczerze…
Trudno jest przyznać, że coraz trudniej przychodzi wdzięczność za życie. W pewnym momencie, przestajemy zauważać, że pomijamy cenne znaki na drodze, z pozoru nieistotne gesty, słowa, sytuacje. Choć zaczynamy czuć, że staliśmy się chyba zbyt poważni, nie mówimy o tym nikomu, nawet sobie. Poważni, a nawet ponurzy. Uśmiech jest zarezerwowany tylko na “specjalne okazje”.
Zablokowani, przytłoczeni, niegotowi. Mamy ochotę skakać na trampolinie, ale tego nie robimy. Mamy ochotę na spontaniczne wyjście, ale coś nas powstrzymuje. Chcielibyśmy poeksperymentować w sporcie, muzyce, twórczym pisaniu, ale mówimy: “nie teraz”. Odrzucamy pomysły, bo pojawia się myśl: “co ludzie powiedzą” , poza tym “nie mamy czasu”. I tak przegapiamy to, co moglibyśmy w tej chwili robić i odczuwać. Mija czas, a my odkładamy życie na lepszy moment.
Poszukiwanie pozytywnych emocji staje się sporym wyzwaniem, bo potrzebna jest spontaniczność i umiejętność czerpania radości z małych elementów. A my zaczęliśmy mieć duże oczekiwania, aby móc odczuwać podstawowe emocje.
Podam przykład. Moja znajoma, całkiem niedawno, miała bardzo trudną sytuację życiową. Alkoholizm męża, rozwód, problemy finansowe, brak pracy. Pewnego dnia została sama z 7-letnim synkiem. Mąż odszedł. Było tragicznie, ale ona się nie poddawała. Po 4 latach sytuacja zupełnie się zmieniła – powróciła na studia, zdobyła pracę, wykupiła mieszkanie, po 3 latach je wyremontowała. Odbudowała też swoje poczucie wartości, poznała nowego partnera, a synek odzyskał bezpieczeństwo. Z boku widać było ogromny postęp, ale nie widziała go ona sama. Chciała więcej. Apetyt rósł. Mówiła: “Chciałabym mieć dom, wtedy byłabym szczęśliwa. Potem dodała jeszcze inne rzeczy: wycieczki, lepszych samochód itd. Nic w tym złego, że chciała się rozwijać i zmieniać dalej swoje życie. Moją uwagę zwróciło jednak to, że nie doceniała pozornie małych rzeczy. A otaczało ją tak wiele. Zaczęły jej umykać okazje do rodzinnych spotkań, pierwsze zawody synka w koszykówce, urodziny przyjaciółki, nie znajdywała też czasu i pomysłu na własne przyjemności.
Zaczęłam się wtedy zastanawiać, czy nowy, większy dom sprawiłby, że poczułaby prawdziwą, szaleńczą radość. Dlaczego zwracam na to uwagę? Ponieważ jestem przekonana o tym, że spontaniczność i radość budują to, co w dłużej perspektywie pojmujemy jako szczęście. Myślę też, że pułapką jest oczekiwanie od życia ciągle więcej i więcej. Bez zatrzymania, nie ma możliwości na poczucie wdzięczności.
Vesna Lorenc i Joanna Bedendt, trenerki, mediatorki, w swojej książce “Alfabet empatii” przywołują inne prawdziwe historie. Dzięki nim pokazują, jak zrobić w swojej głowie miejsce na życie w zgodzie z sobą, z bliskimi i ze światem. W jednym z rozdziałów pytają czytelnika – co to znaczy cieszyć się życiem, odczuwać radość i żyć bez radości? Na szczęście nie pozostawiają go bez odpowiedzi. Podsuwają też praktyczny przewodnik po szczęściu.
- Wyrażaj wdzięczność. Badania pokazują, że ludzie, którzy pomagają innym, zazwyczaj są szczęśliwsi.
- Ćwicz optymizm. Mistrzem w tej sztuce jest Martin Seligman, który jest podkreśla, że optymizmu można się nauczyć.
- Zwalczaj skłonność do zamartwiania się. Spróbuj wyłapać negatywną myśl i potraktować ja jak sparingpartnera. Twoim zadaniem będzie znaleźć trzy pozytywne kontrargumenty.
- Ćwicz akty życzliwości.
- Zacieśniaj relacje z ludźmi.
- Ćwicz zaradność. Kiedy napotykasz problem, przed przystąpieniem do działania wymyśl co najmniej trzy możliwe sposoby jego rozwiązania. Na pewno kryją się gdzieś w tobie, pozwól sobie na ich poszukiwanie.
- Wybaczaj. W filozofii Wschodu ten akt ma zaszczytne miejsce.
- Rób to, co naprawdę cię wciąga. Zwróć uwagę na to, które czynności dają Ci poczucie sensu oraz spełnienia i powtarzaj je tak często, jak się da.
- Czerp radość z życia. Zauważaj drobne rzeczy, to z nich składa się całość.
- Realizuj cele z zaangażowaniem. W naszym odczuciu łatwiej to powiedzieć, lecz trudniej zrobić. Według autorek książki “Alfabet empatii”, kiedy cele są sformułowane w zgodzie z nami samymi, ich realizacja staje się o niebo łatwiejsza.
- Praktykuj religię lub rozwijaj się duchowo. Każda praktyka duchowa daje poczucie sensu.
- Dbaj o ciało. Na człowieka zawsze należy spojrzeć holistycznie i dbać o każdą jego sferę – ciało, myśli, psyche i duszę. Dopiero wtedy osiągniemy stan harmonii, czyli szczęścia.
A gdy już zaczniesz przestrzegać wyżej wymienione zasady, wróć pamięcią do dzieciństwa, a także tego, co było twoimi marzeniami i zabawą. Jaką chciałaś być osobą? Co w sobie lubiłaś? Z którą postacią z filmów lub bajek się utożsamiałaś? Jakich bohaterów lubiłaś?
Radość to dla mnie…
Przypomniałaś sobie, czym jest dla ciebie radość? Bo ja tak, choć musiałam dać sobie na to czas. Wiem już, że radość to dla mnie momenty, kiedy nic nie chcę zmieniać i kiedy się nie waham. Czuję harmonię, nawet jeśli nie wydarzyły się olbrzymie rzeczy. Bez radości w życiu utykam w martwym punkcie. Czuję, jak bym była uwięziona w miejscu bez światła. Dzięki radości moje życie ma swój ciekawy kierunek.
A tak na koniec pozwól sobie na odrobinę szaleństwa, radzą autorki “Alfabet empatii”. Dają kolejną cenną wskazówkę – zacznij od małych rzeczy. Zrób coś nowego lub w inny sposób. Po pracy zatrzymaj się na kawę i wypij ją we własnym towarzystwie, chodź boso po trawie, wyciągnij kogoś bliskiego na “bitwę” poduszki. W tym wszystkim nie chodzi o odcinanie się od trudnych spraw. Chodzi o zrobienie miejsca na smutek i na radość, na to, co przyjemne i nieprzyjemne. Próbujcie, to fajna podróż.
Zachęcam do zapoznania się z książką “Alfabet empatii”.
Zobacz Więcej
Małżeństwo lepsze dla zdrowia niż samo bycie w związku
Małżeństwo a wolny związek
Dzisiaj wiele osób boi się małżeństwa. Powody są różne, a część z nich się powtarza. Sytuacja materialna i brak mieszkania, niegotowość psychiczna, trauma poprzedniego związku, nieudane małżeństwo rodziców, zakończone rozwodem lub separacją. Lista jest długa. Wśród nas są też tacy, którzy uważają, że małżeństwo nie jest im do niczego potrzebne. Czasami jest to świadomy wybór, ale częściej pod tym stwierdzeniem kryje się lęk, obojętność, zaprzeczanie, racjonalizacja.
Jakiś czas temu sięgnęłam do książki Susan Pinker “Efekt wioski”. Małżeństwo jest w niej przedstawione, jako system wsparcia i coś zupełnie wyjątkowego. Susan Pinker, psycholożka rozwojowa, felietonistka prasowa i radiowa, pokazuje, że małżeństwo, mimo wielu trudności spotykanych na drodze, ma ogromną moc. Pisze to w czasach, gdy związek rzadko kiedy trwa dłużej niż 3 lata.
Korzyści płynące z małżeństwa
Dlaczego ma taką wartość? Dlaczego i w czym jest lepsze od wolnych związków? Według Susan Pinker małżonkowie w porównaniu z wolnymi związkami cieszą się silniejszymi i stabilniejszymi relacjami, a także lepszym zdrowiem psychicznym i fizycznym. Mają znacznie mniejszą skłonność do popadania w alkoholizm i depresję. Ich życie okazuje się dłuższe i szczęśliwsze, nawet kiedy naukowcy porównują je z okresem sprzed wejścia w małżeństwo. Dotyczy to niemal wszystkich krajów rozwiniętych, niezależnie od tego, jak postępowe lub konserwatywne są ich społeczeństwa.
Badanie opublikowane pod koniec lat 90. wykazało, że w siedemnastu państwach uprzemysłowionych – między innymi w Kandzie, Wielkiej Brytanii i większości krajów europejskich – ludzie żyjący w związkach małżeńskich są znacznie szczęśliwsi od par, które po prostu mieszkają razem. Z kolei osoby żyjące w związkach nieformalnych są szczęśliwsze niż single i rozwodnicy.
Czy do tego czasu coś się zmieniło? Nie sądzę. Jeśli już osoby się zdeklarują i zaangażują, czerpią z tego emocjonalne korzyści. I choć jest wiele publikacji, które przekonują o tym, że singielstwo jest lepsze, wygodniejsze, na dłuższą metę to się nie sprawdza. Oczywiście, kiedy nie jesteśmy z kimś w bliskiej relacji, możemy się rozwijać, skupiać na swoich planach, mniej jest też zawirowań emocjonalnych, ale życie w pojedynkę w pewnym momencie traci sens. Dochodzi się do punktu, gdy osiągnęło się naprawdę dużo, ale nie ma się przy sobie kogoś, kto nas zrozumie, wesprze, po prostu będzie na dobre i złe.
Ludzie są niesamowicie skomplikowani, czasami uciekają od relacji, bo boją się, że utracą część siebie. Boją się też, że osoba ich zrani, zawiedzie, zmieni się. Boją się miliona innych rzeczy. Umysł tak działa – boi się tego, co nieznane.
Jak zatem przewidzieć, czy związek przetrwa i będzie naprawdę dobry?
Tu z pomocą przychodzi Herry Reis, profesor psychologii na University of Rochestar. Całą swoją karierę poświęcił badaniom nad udanymi związkami. Podaje listę pytań, które powinny naprowadzić na odpowiedź. Czy smakuje ci moje jedzenie? Czy lubisz moją rodzinę? Czy potrafimy razem rozwiązywać problemy? Czy pomagamy sobie w sprawach osobistych i dzielimy się radościami i sukcesami? Na liście znalazł się też udany seks, ale nie jako numer jeden. Najważniejsza jest umiejętność wspólnego rozwiązywania problemów: “Jak razem poradzicie sobie w chorobie dziecka lub opiece nad umierającym rodzicem? Jak pomagacie sobie w obliczu problemów osobistych? Umiejętność stawiania czoła przeciwnościom, jak również wspólnego czerpania z życia radości jest na dłuższą metę ważniejsza niż zgodność w teście 29 wymiarów osobowości – podkreśla psycholog.
“Dzielenie z partnerem drogi życiowej jest przyjemniejsze, jeśli wasze ścieżki są zbieżne – i to w dosłownym sensie”, psycholog społeczny Irene Huang.
Warto pamiętać jeszcze o jednej rzeczy. Podobieństwo między dwojgiem ludzi i wspólne więzi towarzyskie są prawdopodobnie pierwszymi magnesami, które przyciągają do siebie. Jeśli jednak związek przetrwa i będzie naprawdę udany, to nie dlatego, że są podobni, ale dlatego, że są podobnie myślącymi i dzielącymi te same wartości osobami. Przeświadczenie o tym sprawia, że czują się baszert – przeznaczeni właśnie sobie. To poczucie, a także umiejętność wspólnego rozwiązywania problemów i cieszenia się życiem stanowi klej, który łączy parę na dobre.
Książką: Susan Pinker ,”Efekt wioski. Efekt wioski. Jak kontakty twarzą w twarz mogą uczynić nas zdrowszymi, szczęśliwszymi i mądrzejszymi”
Zobacz Więcej