
5 ćwiczeń, które pomogą ci w budowaniu pewności siebie
Największy wpływ na poczucie własnej wartości mają przeżycia z dzieciństwa, relacje z rodzicami i z innymi ludźmi, wsparcie, jakie otrzymujesz. Jeżeli ktokolwiek traktował cię źle, obraźliwie, surowo na płaszczyźnie psychicznej czy też fizycznej, na pewno miało to wpływ na poczucie własnej wartości. Nawet jedno traumatyczne przeżycie może wywrzeć wpływ na całą egzystencję. Może przez całe życie iść z niskim poczuciem pewności zerowej, więcej zerowym, a może nawet minusowym, pytanie tylko, czy warto. Najbardziej niebezpieczna jest bierność, zgoda na jałowe, nieszczęśliwe życie. Jeśli zaciekawił cię temat zmiany i samooceny to sygnał, że jakaś część ciebie chce wykonać jakiś krok. Wszystko można zmienić i kształtować, pamiętaj o tym.
Potraktuj budowaniu swojej pewności siebie, jak trening, który wymaga systematyczności, zaangażowania i wojowniczości. Tak, jak na trening zakładasz getry, teraz weź notes, stwórz dla siebie komfortowe warunki i zanurz się całym sobą w zaprezentowane przeze mnie ćwiczenia. To wspaniale, że dojrzałeś do decyzji i chcesz odbudować pozytywny obraz siebie.
Ćwiczenie 1
Wypisz trzy kluczowe dla ciebie rejony, w których chcesz rozbudzić pewność siebie. Zrób to właśnie w tej chwili.
1…………………………………………..
2…………………………………………..
3…………………………………………..
Ćwiczenie 2
Przypomnij sobie ostatnie negatywne zdarzenie, jakie ci się przytrafiło. Co sobie wtedy powtarzałeś w głowie? Czy były to myśli typu: “Znowu mi coś nie wyszło”, czy może: “Każdemu się czasem zdarza”? W czasie kolejnych siedmiu dni zwracaj uwagę na to, jak reagujesz na negatywne zdarzenia; na to, w jaki sposób mówisz do siebie samego. To właśnie negatywny dialog wprowadza cię w zły nastrój i trudne stany emocjonalne. Przerwanie negatywnego dialogu i zajęcie się rozwiązaniami uchroni cię przed wieloma niepowodzeniami.
Ćwiczenie 3
Czy wiesz, że twój charakter jest mieszanką wpływów pięciu osób, z którymi spędzasz najwięcej czasu? Kim są te osoby? Jaka jest dominująca cecha każdej z tych osób? Czy są to osoby o nastawieniu negatywnym, czy pozytywnym? Zastanów się dobrze i wypisz imiona. Do każdej osoby dopisz pięć jej dominujących cech charakteru. Czy któreś cechy występują u więcej niż u jednej osoby? Czy ty też masz te cechy?
Ćwiczenie 4
Podziel kartkę na pół pionową linią. Po jednej stronie wypisz wszystkie swoje atuty. Po drugiej wypisz swoje słabości. Zastanów się, w czym jesteś dobry, co robisz świetnie. Gdy tylko zdasz sobie sprawę, że robisz niektóre rzeczy lepiej niż inni, poczujesz dumę i przypływ pewności siebie. Z drugiej strony, znając słabości, możesz zdecydować, czy chcesz się w tych obszarach rozwijać, czy możesz je zostawić bez zmian.
Ćwiczenie 5
Usiądź wygodnie, rozluźnij mięśnie, weź głęboki wdech i zacznij wczuwać się w swoje ciało. Skup się na jednym wydarzeniu z przeszłości, które miało na ciebie negatywny wpływ. Gdyby mogło się ono nigdy nie wydarzyć, to na pewno inaczej potoczyłoby się twoje życie. Na tym wydarzeniu zbuduj swoją pewność. Wizualizuj i stwórz dokładny obraz sytuacji, w jakiej miało miejsce to wydarzenie. Wyobraź sobie, że jest to tylko film, a ty jesteś reżyserem przed ekranem. Przypomnij sobie otoczenie, pogodę, miejsce, ludzi i zatrzymaj obraz tuż przed negatywnym obrotem spraw. Wyobraź sobie, że przecinasz taśmę i zaraz dokleisz coś zupełnie innego. Tera stwórz nowe rozwiązania dla tamtej sytuacji. Wyobraź sobie, że negatywny obrót sprawy nigdy nie nastąpił. Stwórz pozytywne zakończenie całej sytuacji. Niech to będzie korzystny, nieoczekiwany zwrot. Jako reżyser możesz wszystko.
Zobacz Więcej

Brak ci pewności siebie? Poznaj 10 cytatów, które przywrócą wiarę w siebie
- “Lepiej zapalić świeczkę, niż narzekać na ciemność” (przysłowie chińskie).
- “Prawdziwą miara inteligencji jest działanie” Napoleon Hill.
- “Nasza ludzka wspaniałość nie leży tak bardzo w możliwości zmienienia świata, jak bardzo w byciu zdolnym do zmieniania samych siebie” Mahatma Gandhi.
- “Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj” Mark Twain.
- “Bez Twojego pozwolenia nikt nie może sprawić, że poczujesz się gorszy” Eleanor Roosevelt.
- “Edukacja jest najpotężniejszą bronią, którą można wykorzystać, by zmienić świat” Nelson Mandela.
- “Brak pewności siebie może wynikać również ze stagnacji” Rafał Kołodziej.
- “Myśli, jakie utrzymujesz w swojej głowie, tworzą przekonania” Rafał Kołodziej.
- “Zyskujesz odwagę i pewność z każdym doświadczeniem, w którym przestajesz pokazywać strach na twarzy” Eleanor Roosevelt.
- “Jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy. Doskonałość nie jest jednoznacznym aktem, lecz nawykiem” Arystoteles.
Zobacz Więcej

Dlaczego się boimy i jak terapeuta może odwrócić ten kierunek myślenia?
Czasami dopiero szczerze zadane pytania, pozwolą nas otworzyć na inne myślenie. Jak wiele musimy stoczyć ze sobą walk, by uwierzyć w siebie? Jeśli odpowiemy zupełnie szczerze na podstawowe pytanie: ” co jest dla ciebie ważne?”, może nastąpić przełom, który poprawi relacje, zmieni oblicze życia zawodowego i partnerskiego. Rozmawiam z Elwirą Dubas, psychologiem, terapeutką, Master Coachem oraz trenerką rozwoju osobistego.
Wiktoria Dróżka: Od lat organizujesz warsztaty dla kobiet w Warszawie i w Wiedniu. Z czym się do ciebie zgłaszają? Co stało się głównym problemem współczesnych kobiet?
Elwira Dubas: Z mojego punktu widzenia, największym problemem współczesnych młodych kobiet jest zaniżone poczucie wartości. A to niestety ma przełożenie na jakość ich życia.
W dobie mediów społecznościowych, gdzie panuje wszechobecne porównywanie się z innymi, przeciętna kobieta najczęściej ma poczucie nieadekwatności, niższości i myśli, że coś z nią nie tak.
To niskie poczucie wartości wywołuje lęk, nasila kompleksy, nieśmiałość, skłania do uległości, ale też czasami paradoksalnie wyzwala agresję, przymus wykazywania się, zdobywania, udowadniania za wszelką cenę, że sobie poradzi i ma rację. A więc jak widać niskie poczucie wartości ma różne odcienie.
Wiktoria Dróżka: Wśród nas jest coraz więcej przemęczonych kobiet. Dużo pracujemy, chcemy być mądre, piękne, podziwiane. Rozwijamy się i łączymy to z macierzyństwem i innymi obowiązkami? Co radzisz kobietą, u których wyczuwasz napięcie emocjonalne?
Elwira Dubas: Patrzę na to holistycznie, tzn. najpierw próbuję dotrzeć z klientką do przyczyn jej napięcia. Dalej, szukamy alternatywnych rozwiązań oraz możliwości zmian w jej codziennym życiu. Do tego wszystkiego zachęcam zawsze do pracy z ciałem, czyli medytacja, oddech, dbanie o własną kondycję, zarówno fizyczną, jak i psychiczną, ale wszystko w zgodzie z sobą. Tak aby te wszystkie czynności nie stanowiły nowego obowiązku, tylko były dla kobiety właśnie chwilą wytchnienia, tym „świętym” czasem dla siebie. Wiesz dla mnie jest ważne, aby dotrzeć do odpowiedzi „PO CO JA TO ROBIĘ?”. To bardzo ważne. Jak znamy odpowiedź na to cholerne „PO CO?”, dużo się wyjaśnia i przychodzi ulga.
Wiktoria Dróżka: Nie ma idealnego dzieciństwa, każdy z nas wyniósł z niego bagaż deficytów. Odnoszę wrażenie, że część kobiet myśli, że partner (mąż) i dzieci da pełną akceptację i miłość. Jest tak do pewnego momentu. Przychodzi jednak zawiedzenie, bo nikt nie jest w stanie im tego dać. Dlaczego często tak późno decydujemy się na rozwój osobisty? Dlaczego musimy być zdradzone, zmęczone, wypalone, żeby poszukać pomocy?
Elwira Dubas: Wiesz, myślę, że właśnie dlatego, że jak wspomniałaś, wchodzimy w dorosłe życie z tymi wszystkimi oczekiwaniami, że właśnie ktoś inny ma nas uszczęśliwić. Często zakochani są przekonani, że to drugie jest matką- gotową kochać, dawać i karmić. Ludzie nie rozumieją, że być dojrzałym to znaczy umieć się zaopiekować sobą i nie oczekiwać, że partner będzie lekarstwem na wszystko. W drodze rozwoju można zrozumieć siebie, nauczyć się tolerować niepewność, frustrację, utratę. Zaakceptować to, że nie wszystko dostane, ale tak, to jest czasami bolesne i wymaga wzięcie odpowiedzialności za swoje życie. Musimy też nadmienić, że kiedyś uważano, iż terapia jest powodem do wstydu. Dziś na szczęście jest coraz więcej świadomych osób, które podchodzi do tego rozsądnie. Terapia przestaje być demonizowana, a wręcz przeciwnie coraz częściej i głośniej, mówi się o korzyściach z niej płynących.

“Twoje myślenie zawsze cię gdzieś prowadzi, upewnij się, że prowadzi cię tam, gdzie chcesz” Elwira Dubas.
Wiktoria Dróżka: Nieśmiałe kobiety we współczesnych, przebojowych czasach mają dużo trudniej. Często ta cecha blokuje ich potencjał, rozwój, karierę, szansę na lepszy związek. Jak terapia może pomóc kobietą nieśmiałym?
Elwira Dubas: Terapia to poznawanie i odkrywanie siebie. To przede wszystkim pełna akceptacja dla swoich dobrych cech, ale i dla swojego „cienia” . Dlatego właściwa SAMOOCENA , czyli stworzenie własnej adekwatnej listy swoich mocnych, ale i tych słabszych stron jest takim narzędziem, które pomaga pomoc spojrzeć na siebie realnie i trochę z dystansu. Również dopytanie swoich najbliższych, w czym jestem dobra, co robię tak, że każdy patrzy na to z podziwem, co uwielbiam w życiu robić i przychodzi mi to z łatwością. Odpowiedzi na takie pytania pozwalają nam uwierzyć w siebie i ruszyć z miejsca. Dodam, że samoakceptacja wyzwala większą odwagę do wprowadzenia w życiu zmian, zarówno na gruncie zawodowym, jak i prywatnym.
Wiktoria Dróżka: Na pewno do twojego gabinetu trafiają kobiety z osobowością zależną. Jak powstaje takie zaburzenie? Czy ma to związek z niewłaściwą relacją z którymś z rodziców?
Elwira Dubas: Oczywiście! Osobowość zależna, to osoba, która nie miała takiego szczęścia w swoim wczesnym dzieciństwie. Jej opiekunowie, najczęściej matka sama często była osobą lękową, dlatego jej opieka nad dzieckiem była spotęgowana strachem, do tego często zachowania były nieprzewidywalne i niekonsekwentne. Nic dziwnego, że takie dzieci prezentują lękowy styl przywiązania, co przekłada się na ciągłe martwienie się, że zostaną opuszczone. Stąd też takie osoby mają skłonność do zamartwienia się, nie wierzą w swoje możliwości i dlatego też wciąż poszukują bliskości, jak również wymagają ustawicznego potwierdzenia, że są kochani.
Wiktoria Dróżka: Na swojej stronie podzieliłaś się relacją ze swoich warsztatów. Zapadło mi w pamięć takie zdanie: „Nasze wybory życiowe również zależą od naszego poczucia wartości”. Jak pomagasz kobietą zbudować zdrowe poczucie wartości? Znasz jakieś techniki, ćwiczenia, które pomogą poczuć się pewniej?
Elwira Dubas: Tak, jest wiele narzędzi, technik, ćwiczeń, aby poczuć się pewniej i wiele z nich wykorzystuję, zarówno w pracy indywidualnej z klientami, jak i na warsztatach.
Powtarzam zawsze, że poczucie własnej wartości nie jest dane raz na zawsze. Wymaga świadomej pracy. Jeśli dodamy do tego samoakceptację i wiarę w siebie, otrzymamy poczucie własnej wartości.
I nie zapominajmy, że od tego co myślimy na własny temat, zależy jakość naszego życia, czyli kariera, związek, nasze zdrowie, samopoczucie.
Dziękuję.
Elwira Dubas prowadzi Gabinet Pomocy Psychologicznej i Rozwoju Osobistego „Psychopomoc” oraz Centrum Rozwoju Osobistego „Mandala” w Wiedniu, w którym organizuje wszelkiego rodzaju szkolenia, kursy i warsztaty rozwojowe. Pomaga ludziom radzić sobie z depresją, nerwicą, lękiem, stresem, kryzysami życiowymi, poprawiać relacje z ludźmi, odnaleźć spokój i rozwijać się. Prowadzi terapię indywidualną osób dorosłych oraz młodzieży, grupy rozwojowe, terapię par, oraz warsztaty. Mieszka i pracuje w Wiedniu w Austrii.
Zobacz Więcej

O książce Brené Brown “Odwaga w przywództwie” rozmawiałam z Joanną Chmurą
“Nie można służyć ludziom, jeśli się próbuje kontrolować ich emocje. W odważnym przywództwie chodzi o to, abyśmy służyli innym, a nie sobie” – tłumaczy Brené Brown w najnowszej książce “Odwaga w przywództwie”. O to, czy dziś w małych i dużych firmach jest przestrzeń na wrażliwość, empatię i wyrozumiałość, opowiada Joanna Chmura, współpracująca z dr Brené Brown, będąca certyfikową facylitatorką jej programu “Dare to Lead™”.
Wiktoria Dróżka: Jak wszystko się zaczęło? Dlaczego Brené Brown i twoja praca?
Joanna Chmura: Zaczęło się tak naprawdę od tego, że dostałam książkę „Dary niedoskonałości” napisaną przez Brené Brown. Była to pierwsza jej książka, która pojawiła się w Polsce. Cieniutka, niewinna książeczka, którą można przeczytać jednym tchem. Jest to jej atut, a zarazem wada. Można ją przeczytać łatwo, tak po prostu przelecieć. Jednak jak człowiek się zastanowi, to może też wewnętrznie poruszyć. U mnie tak właśnie się stało. Pokazała, że mogę poszukać poczucia akceptacji siebie we wnętrzu, a nie jak to robiłam do tej pory – na zewnątrz. A szukałam w bardzo wielu miejscach.
W swoim życiu chorowałam na zaburzenia odżywania, myśląc nieświadomie zupełnie, że to ciałem zbuduję poczucie wartości. Potem szukałam tego w osiągnięciach zawodowych i naukowych. Wygrywałam olimpiady, bardzo dobrze się uczyłam, po studiach dostałam pracę w międzynarodowym koncernie, a to dawała mi dużo możliwości, podróżowałam, zarabiałam, a wciąż to nie było to.
Miałam wrażenie, że uwikłałam się w jakąś fantazję, że znajdę to gdzieś na zewnątrz. Tymczasem, ta „mała książeczka” bardzo dobitnie pokazała mi, że oczywiście mogę tego szukać „gdzieś”, ale to będzie jak przelewanie przez wiaderko, które nie ma dna. Zawsze wtedy będzie jeszcze coś – jeszcze jeden język, jeszcze jeden kurs, jeszcze jeden szczebel kariery, jeszcze jeden kilogram. Mówi się – pokochaj siebie, a ja chciałam zacząć, chociaż od polubienia siebie. Podobnie jak w procesie zakochiwania się w drugim człowieku.
W ten sposób zaczęła się przygoda z Brené. Obserwowałam ją, czytałam, słuchałam jej wystąpień na TEDex. Potem zrobiłam u niej 6-tygodniowy kurs online. Sam proces zapoznawania się z jej pracą trwał około 3-4 lat.
Dopiero po kursie online, zaczęłam szukać poważniejszego kursu. Aplikowałam już bezpośrednio do Brené. Pierwszym razem się nie dostałam, ale dzięki swojej wytrwałości za drugim razem się już się udało. I tak się wszystko zaczęło…
Wiktoria Dróżka: Czy po przejściu takiej drogi, dzisiaj już siebie lubisz?
Joanna Chmura. Częściej. Są takie dni, że lubię, ale są też takie dni, że ciągle mam sobie dużo do zarzucenia. Plusem jest to, że znacznie szybciej wracam do stanu lubienia. Mam wyćwiczony reanimacyjny zespól myślowo-emocjonalny. Mówię wtedy do siebie: „Hola, hola nie wszystko jest do bani”. To wyciąga mnie szybciej. Mam już taką siatkę, nie spadam w przepaść tak ja kiedyś.
Wiktoria Dróżka. Myślę, że z podobnym sposobem myślenia zmaga się wiele kobiet, a na pewno Polek. Ja ciągle słyszę w kobiecym kręgu: „Za mało jeszcze umiem, żeby spróbować swoich sił w biznesie” albo „Jestem za gruba, powinna jeszcze więcej ćwiczyć”. Przyznaję, sama walczę z takim myśleniem. Jak myślisz, skąd tyle w Polkach krytycyzmu? Dlaczego wyjątkowo boimy się odważniejszych kroków, np. taki jak twój?
Joanna Chmura: Jak jeżdżę po świecie, to widzę, że nie tylko Polki mają z tym problem, ale w ogóle ludzie. Mężczyźni też, tylko oni rzadziej o tym mówią. Naprawdę nie zależy to od granic kraju.
W nas kobietach często jest taki rys perfekcjonizmu. Myślimy, że dopiero, jak będziemy miały coś na 100%, uznamy to za wartość. Wszystko, co jest np. na 60%, jest niewystarczające. To nas wikła. W pracy wewnętrznej chodzi więc o to, żeby nauczyć się też odpuszczać i uwierzyć, że 60% to może być 100%.
Nie uciekałabym też od kulturowo-religijnego osadzenia naszego kraju, bo to również ma wpływ. Jesteśmy od lat zanurzeni w nurcie religii katolickiej, która może mieć różne odsłony – piękne i wspierające, ale też utrudniające akceptację siebie i wikłająca w nieustępliwe poczucie bycia niewystarczającym.
Podróżowałam, zarabiałam, a wciąż to nie było to.
Wiktoria Dróżka: Często po prostu boimy się oceny, z która spotykamy się przecież na każdym kroku: w pracy, w rodzinie, w związku, wśród koleżanek, w sąsiedztwie. O ocenie, perfekcjonizmie i nierealistycznych oczekiwaniach pisze dużo w swojej książce Brené Brown.
Joanna Chmura. To prawda, lubimy oceniać, nawet myślę, że to dzieje się wręcz automatycznie. W sekundę potrzebujemy opisać rzeczywistość, żeby ocenić, czy jest bezpiecznie, czy nie. Totalnie, sprowadzając rzeczy do ewolucyjnego myślenia.
To, co możemy robić, dzięki budowaniu świadomości to jest poszerzać moment wydania werdyktu. Wszystko po to, żeby zastanowić się, czy nie mam może włączonego filtra, który utrudnia mi poznania świata. Jeśli go zdejmę, to zacznę świadomie kształtować ocenę.
Wiktoria Dróżka: Kontynuując temat perfekcjonizmu. Nie wiem, czy ty też, ale ja często słyszę stwierdzenia: „Założę biznes, ale jak będę na to gotowa/y”. Mijają miesiące, a nawet lata, a biznesu nie ma i pomysł stał się też już nieaktualny. Skąd w nas takie torowanie sobie drogi? Czemu wahamy się na tyle długo, żeby dokonać zmiany i ruszyć z miejsca?
Joanna Chmura: Zawsze może zdarzyć się tak, że, nawet jeśli coś zrobimy idealnie, znajdzie się osoba, która nas skrytykuje. Z oceną innych należy się pogodzić, bo tego zwyczajnie nie da się uniknąć. Pytanie, jak sobie z nią radzić, a nie jak jej unikać.
Bardzo często słyszę historie, w których osoby stawiają sobie tak wysoko poprzeczkę, że właściwie nigdy do niej nie dochodzą. Dzieje się tak, bo ją ciągle przesuwa albo uznaje siebie za niegotowego. Używam wtedy takiego żartu. Pójdę na siłownie, jak schudnę 5 kg.
Sukces, w którego stronę wiele osób zmierza, jakkolwiek go sobie definiuje, to jest tak naprawdę wewnętrzna robota. Zewnętrznie mierzony sukces jest „tylko” pochodną tego, co się wydarzyło w nas, w środku.
Wiktoria Dróżka: Piękna myśl. Zadam zatem przewrotnie pytanie. Czy spotkałaś się z osobami, które twoim zdaniem, nie były gotowe, a mimo to aspirowały do dużych planów?
Joanna Chmura: Dobre pytanie. Jak sobie myślę od strony teoretycznej, że to jest właściwie druga strona takiej samej monety. Wikłanie się w myślenie, że jestem zawsze omnipotentna i extra przygotowana, też jest iluzją. Ponieważ świat ciągle się zmienia, więc bycie w ciągłej gotowości uczenia, konfrontowania się z niewiedzą to taka zgoda na bycie w ciągłym „nieprzygotowaniu”, czyli ciągle w trybie ucznia. Dla wielu jest to zbyt trudne. Bardzo często dostaję więc zapytania od firm, które chcą zgłębić temat np. emocji w zmianie albo radzenia sobie z niepokojem, który towarzyszy zmianie. To brzmi, jakby to był nowy temat w biznesie, ale jest z nami od lat. Niepewność, ryzyko, brak przewidywalności wyników zawsze są i to się nie zmieni. Udawanie, że wszystko wiem i jestem na wszystko przygotowana, jest też błędem poznawczym. Nie ma takiej rzeczywistości.
Wiktoria Dróżka: Co radzisz osobom, które zgłaszają się do ciebie z niepokojem w życiu, biznesie, relacjach? Z jednej strony mówimy o odwadze i o tym, żeby próbować, mimo wszystko. A z drugiej trudno jest ryzykować, gdy mamy kredyt i na utrzymaniu rodzinę.
Joanna Chmura: Przede wszystkim nie tłumić. Aby się oswoić z niepokojem, trzeba go zobaczyć. A to dotyka kwestii, jak emocje były przedstawiane w rzeczywistości dziecięcej, szkolnej, danej osoby. Jest gros osób, w różnym wieku, które mają zupełnie niewykształcony aparat pojęciowy uniemożliwiający właściwe nazywanie emocji. Potrafimy nazwać zaledwie dwie, trzy emocje – a przecież jest różnica w tym, czy i kiedy czuję niepokój, a kiedy lęk a kiedy jest to przerażenie.
Pierwszą moją rekomendacją byłoby więc nauczenie się rozpoznawania stanów emocjonalnych i uświadomienie sobie, jaka to emocje, a następnie osadzenie jej, na jakiejś skali odczuwania (np. od 1 do 10). To pokazuje, że emocja taka jak np. niepokój, każdego dnia może być inna.
Kolejnym krokiem jest nietłumienie emocji, poprzyglądanie się im i zaakceptowanie, że one zawsze są i będą. Potem jest cała bateria rzeczy, które możemy robić z samym niepokojem, czyli praca z ciałem, z oddechem. Wiele firm kładzie nacisk na takie rzeczy – robi warsztaty z medytacji Mindfulness, jogi, oddechu. Tworzą przestrzeń i dają narzędzia, aby nauczyć się radzić sobie z codziennością.
Wiktoria Dróżka: Również dostrzegam ten trend, ale zazwyczaj w dużych, zagranicznych firmach. Na, ile myślisz, że jest szansa, aby to pojawiło się w małych, lokalnych przedsiębiorstwach? Wyobraźmy sobie kobietę, która chce założyć np. salon kosmetyczny w małym mieście i nie ma takiej świadomości. Przez to czasami gubi się w zarządzaniu pracownikami. Czy myślisz, że taki rodzaj świadomości o zarządzaniu dotrze również do nich?
Joanna Chmura: Z mojego doświadczenia zawodowego wynika, że na warsztaty do mnie przyjeżdżają bardzo różni ludzie, z różnych części Polski i świata. Być może mam zamazany obraz rzeczywistości, bo spotykam się na sali wyłącznie z osobami, które chcą coś zmienić. W ten sposób mogę powiedzieć, że 100 proc. ludzi chce coś zmienić w swoim życiu i firmach.
W formularzach, które wypełniają przed warsztatami piszą o chęci zmiany w zarządzaniu ludźmi i nie ważne, czy to jest cukiernia, salon masażu, firma informatyczna czy wielka korporacja. Widzę gotowość przyznania, że w codzienności biznesowej nie tylko ważna jest nowelizacja takiej czy śmakiej ustawy o podatkach, ale liczy się człowiek.
Brené Brown w swojej książce podkreśla – to jakim jestem człowiekiem, takim jestem liderem, i to definiuje twoją firmę. Nie sposób więc oddzielać jednego od drugiego.
Wiktoria Dróżka: Czy spotkałaś się z takim odbiorem, że to, co prezentuje Brené Brown w swoich książce, jest przerysowane. Zarzucił ktoś, że pachnie to amerykańskim stylem – bycia optymistycznym, czasami na siłę? Może nasza polska rzeczywistość nie jest na to gotowa? Może wciąż VAT jest dla nas ważniejszy od tego, co prezentujemy sami sobą?
Joanna Chmura: Spotykam się z myśleniem, że fajnie, gdyby tak było, ale że dla wielu osób „tak nie do końca się tak da”. Problemem nie jest to, czy badania są amerykańskie czy nie. Brené Brown pisze tak uniwersalne prawdy, że trudno się z nimi nie zgodzić. Dla wielu osób jednak ten język naukowy jest furtką do zaakceptowania tego, o czym jest mowa. Skoro są to zbadane to znaczy, że prawdziwe. I dopiero mając dostęp do wyników jej badań są skłonni przyznać, że ten świat potrzebuje autentycznych, świadomych i wrażliwych liderów.
Czy wpuszczenie emocji do świata biznesu oznacza koniec epoki twardzieli i twardzielek?
I tak i nie. Dobra wiadomość jest taka, że uwzględnianie emocji w świecie biznesowym nie oznacza, że jesteśmy miękkimi, niezorganizowanymi osobami, które nie potrafią zarządzać zespołem. To też jest rodzaj ograniczającego przekonania, który mówi, że jak będziesz kierować się sercem, to nie dowiedziesz wyników. To nie jest prawdą. Tu chodzi o to, żeby zacząć łączyć intelekt z sercem i z jednym u drugim aktywnym dowozić wyniki, robić budżety i spinać projekty.
Wiktoria Dróżka: Z czym zgłaszają się do ciebie menadżerowie polskich firm?
Joanna Chmura: Z wieloma różnymi rzeczami. Indywidualnie pytają o sposoby radzenia sobie z emocjami, relacjami czy z nowo obraną rolą. I to jest dobry znak, że młodzi menadżerowie na początku drogi sięgają po wsparcie. Głównie zależy im na budowaniu w sobie wewnętrznej odwagi. Dochodzi jeszcze aspekt kreatywności, innowacyjności, otwartej komunikacji – wszystko, co narażone jest na ocenę i czego się boimy.
Ogromne firmy widzą, że zarządzanie dzisiaj musi iść w stronę serca, bo inaczej ludzie się wypalą, rozchorują. To tempo, które sobie narzuciliśmy, może być wykańczające, jeśli nie wrócimy do aspektu ludzkiego.
Jest taki cytat, który Brené przytacza w swojej książce. Mówi o tym, że dawniej chodziło o rozwój przemysłowy, teraz chodzi o rozwój technologiczny, a za moment będzie chodziło o serce, bo to jedyna rzecz, w której roboty nas nie zastąpią.
Wiktoria Dróżka: Tak szybko, jak rozrastały się w Polsce korporacje, tak szybko – odnoszę takie wrażenie – wzrastał też poziom frustracji. Wykształciło się też przekonanie, że w korporacji jest trudno i może lepiej nawet unikać w niej pracy. Czy myślisz, że niekorzystny obraz korporacji się zmieni?
Joanna Chmura: Nie mam w sobie jakieś naiwności, że wszystkie firmy w tę stronę pójdą. Mam bardziej nadzieję, że pojedyncze jednostki budując swoją świadomość, będą wiedziały, w których firmach praca im służy, a z których należy odejść.
Mówi się, że ludzie przychodzą do firmy, a odchodzą od menadżerów. To oni w jakimś sensie kształtują klimat, w jakim pracujemy. Czasem nie trzeba zmieniać firmy, żeby zmienić klimat, w którym się pracuje. Wystarczy zmienić dział.
Wiktoria Dróżka: Słowem kluczowym książki Brené jest odwaga. Jest nie tylko w tytule, przewija się w wielu jej wypowiedziach. Jak ty definiujesz to słowo w kontekście odważnej kobiety, człowieka, lidera?
Joanna Chmura: Podobnie do niej. Gdy wróciłam ze szkoleń Brené, zdałam sobie sprawę, że odwaga w Polsce jest definiowana bardzo wąsko. Przymiotnik „odważna/y” przypisuje się zazwyczaj osobie, które np. podróżuje z plecakiem po całym świecie albo skaczą na bungee. Musi to być, jakaś ekstremalna rzecz, żeby ją zaklasyfikować do kategorii odwagi.
Natomiast mało mówi się o odwadze osobistej, czyli np. odwadze do zmian wyborów życiowych względem rodziców, przeprowadzki z małego do dużego miasta, wzięcia ślubu późno w swoim życiu lub zmiany miejsca pracy.
Zależy mi więc, żeby poszerzać definicję odwagi. Odwaga obejmuje znacznie szerszy kontekst. Chodzi o odwagę bycia sobą z całą świadomością tego, kim jesteśmy, czego potrzebujemy i co jest dla nas ważne. Odwagą jest bycie sobą, w świecie, w którym z tak wielu stron mówi się nam, jakimi mamy być. To np.trwanie przy swoich wartościach, niezależnie od tego, co mówi o tym otoczenie. To powiedzenie „tak” ale też powiedzenie „nie”.
Dziękuję.

Autorka tłumaczy, że gdy odcinamy się od naszej wrażliwości, dystansujemy się od doświadczeń, które nadają naszemu życiu znaczenie.
Brené Brown wyjaśnia, w jaki sposób wrażliwość stanowi sedno trudnych emocji, takich jak lęk, żal i rozczarowanie, a jednocześnie jest miejscem narodzin przynależności, innowacji i kreatywności.
Zobacz Więcej

Żadne bariery nie istnieją – 100% radości Miłosza Krawczyka
Musiało minąć wiele lat, zanim ktoś stworzy wózek dla osób niepełnosprawnych dostosowany do aktywnego życia. Niesamowity sprzęt zaprojektowany na bazie Segwaya to iście rewolucja dla osób na wózku. Twórca marki Blumil, Miłosz Krawczyk, który chciał zrobić coś lepiej, poprawić życie osób nieporuszających się samodzielnie. Rozumiał ich najlepiej, bo sam w wieku 18 lat zaczął przemieszczać się na wózku. Nieustanna wiara w to, że może robić fajne rzeczy była podstawą jego sukcesu. Wypadek w młodym wieku nie powstrzymał go od studiowania, pracy, podróży i marzeń. Sformułowanie pt.: „Rezygnacja z marzeń” zupełnie do niego nie pasuje. To człowiek po rozmowie, z którym czujesz, że możesz więcej. Myślę, że to kwestia czasu zanim pojawi się na wystąpieniu Tedex. Osobiście czułam się jak na treningu z coachem z prawdziwego zdarzenia. Spotkałam człowieka szczęśliwego, ciekawego życia, spełnionego, a co najważniejsze pogodzonego z wypadkiem. Udziela się jego spokój i wiara o tym, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Co jest najtrudniejsze tuż po wypadku?
Dla mnie pobyt w szpitalu był ogromnym szokiem. Człowiek nie bardzo rozumie sytuację wypadku, dlaczego znalazł się w szpitalu, co w ogóle się stało. Ja nie wiedziałem co ze mną będzie. Lekarze milczeli. Nie miałem pojęcia czy będę chodził. Pamiętam to uczucie niepewności, ale zarazem radości, że przeżyłem. Bez względu na to, co będzie i jaki będzie mój stan po prostu cieszyłem się, że żyję. Wierzyłem, że też mogę robić fajne rzeczy, mimo mojej niepełnosprawności.
Rozumiem, że pomyślał Pan, że po prostu dostosuje się do nowej rzeczywistości? Czy zadawał Pan pytanie: „Dlaczego ja, dlaczego to się stało”?
Nie zadawałem, bo byłem sam sobie winien. Nie mogłem nikogo winić, szukać przyczyn, sprawców. Dla mnie było to proste w rozumieniu. Wypadek samochodowy spowodowałem ja sam, prowadziłem zbyt szybko. Byłem mocno uzależniony od adrenaliny. Szalałem. Wszystko robiłem ekstremalnie: jazda na rowerze czy samochodem była bardzo często szybka i niebezpieczna. Zawsze wiązało się to z dużymi prędkościami. Mój wypadek to była tak naprawdę kwestia czasu. Po tym, co się wydarzyło cieszyłem się, że w ogóle żyje. Uznawałem to za wielkie szczęście. Jakby było to potrącenie na pasach lub błąd lekarski być może zareagowałbym inaczej. W moim przypadku nie mogłem.
Co było dalej? Jak wtedy wyglądało Twoje życie?
W szpitalu leżałem około roku. Krótko po tym jak mogłem się ruszać i wyjść ze szpitala wróciłem do takich normalnych rzeczy. Pierwsze wyjazdy były na początku gdzieś blisko i z kimś. Musiałem prosić o pomoc. Mieszkałem w miejscu, gdzie było dużo schodów i trzeba było mnie nosić góra-dół. Jednak było we mnie przekonanie, że jest mi potrzebna niezależność. Bardzo nie lubię czuć się zależnym od kogoś, zatem podejmowałem kolejne kroki do samodzielności. Pierwszym z nich było kupno samochodu.
Odważny krok. Kupno samochodu i jeżdżenie nim niedługo po wypadku samochodowym niezły wyczyn. Czy nie bałeś się tego wyzwania? Nie było ono traumatyczne?
Ani nie było traumatyczne, ani nie było myśli, że sobie nie poradzę. Może pomogło mi moje zamiłowanie do adrenaliny. Nie ukrywam były przeszkody, ale nie wynikające z moich lęków, bardziej z otoczenia. Lekarze robili mi problemy z prawem jazdy. Mój ojciec mi pomógł, wściekł się na nich, nakrzyczał i to poskutkowało. Kolejnym krokiem była zmiana mieszkania na takie, które nie miało schodów. Jak już miałem samochód i dostęp do świata zniknąłem z domu i zacząłem być niezależny.
Co dawało Ci siłę po wypadku?
Na pewno bliscy, w moim przypadku byli to przede wszystkim rodzice. Dużo łatwiej jest również tym, którzy byli pogodnymi osobami jeszcze przed wypadkiem. Wszyscy lubią osoby pozytywne, chce się z nimi przebywać i wtedy nie jest ważne, czy osoba jest na wózku, czy też nie. Energia to coś, czym się „zarażamy”, a pozytywne emocje zawsze dają naturalną radość i chęć do życia, te negatywne dużo zabierają.
Są momenty w życiu każdego człowieka, kiedy potrzebna jest pomoc w różnej formie. Czy potrzeba pomocy i zależność od bliskich tuż po wypadku była dla Ciebie czymś trudnym?
Pomoc drugiego człowieka jest potrzebna każdemu z nas, tylko potrzebujemy innej formy. Ja potrzebuje, aby ktoś podał mi coś z górnej półki, a ktoś inny potrzebuje przytulenia, bądź rozmowy. Ludzie nie są stworzeni do tego, żeby być sami. Wychodzę z takiego założenia, że każdy bez względu na to czy jest sprawny, czy nie może dużo dać z siebie. Każdy też ma wbrew pozorom słabe punkty, każdy ma ograniczenia. Nie ważne czy jesteśmy na wózku, czy nie można dać komuś bardzo dużo z siebie. Możemy dużo wnieść w czyjeś życie.
Czy możesz opowiedzieć o trudnościach (zwątpieniach, zniechęceniach) jakie napotykałeś? Co było takiego, co przeważyło nad nimi, jak je przezwyciężałeś, aby podejmować kolejne kroki?
Są dwa rodzaje trudnych momentów – jedne to takie, które wynikają z jeżdżenia na wózku i te, które wynikają z pobytu w szpitalu. Będąc na wózku połamałem sobie dłoń na siłowni. Musiałem funkcjonować na wózku z jedną ręką. Co jest mega ciężkie. Czasami jest frustracja, gdy nie mogę się gdzieś dostać lub muszę poprosić o pomoc. Też są momenty, które są ciężkie bez względu na to czy byłbym na wózku czy nie. Rozstania, ciężkie momenty w pracy. Moim zdaniem samo to bycie sprawnym czy niepełnosprawnym nie ma znaczenia. Każdy się frustruje.
Potrzebowałeś lepszego wózka. Czy już w tym momencie myślałeś, że to początek dobrej firmy?
Miałem kilka swoich firm i pracowałem w różnych miejscach. Robiłem wózek tylko dla siebie. Żebym mógł jeździć po plaży, górach. Myśl o firmie Blumil narodziła się dopiero później. To też był przypadek
Celem było usamodzielnienie siebie?
Tylko i wyłącznie. Ja nie mam nic wspólnego z produkcją ani z inżynierią.
Ale z zarządzaniem już tak?
Tak. Dziś organizuje i zarządzam. Pamiętam, że sprzedałem swoją firmę i nie wiedziałem co robić ze swoim życiem dalej. Zadzwoniłem do przyjaciela inżyniera i powiedział mi: Słuchaj to zacznij produkować i sprzedawać zaprojektowany przez nas wózek. Odpowiedziałem: Dobrze, czemu by nie. To nie było planowane.
Czyli od pasji do sukcesu?
Zawsze jest to pasja. Jak się robi co się lubi to nie czuje się, że się pracuje. Wszystkim zawsze radzę, żeby wybrali w życiu to co kochają, co sprawia im frajdę. Po pierwsze jest szansa, że będzie się w tym dobrym, a po drugie życie jest za krótkie, żeby je marnować. Trzeba szanować każdą sekundę, a wierzę, że każdy ma różne talenty. Wystarczy je odkryć i je rozwijać. Nie musimy być dobrymi we wszystkim.
Wydaje mi się, że nie lubisz słowa niepełnosprawność?
Samo słowo nie jest nacechowane w żadną stronę. Każdy ma swoje jakieś niepełnosprawności. Niektóre są bardziej widoczne. Samo słowo nie jest złe, tylko ten podział jest niedobry. Duża część ludzi na wózkach sama podział na ludzi sprawnych i niesprawnych wzmacnia. To jest coś, czego nie jestem w stanie zrozumieć. W tym jest duży problem. Nie jest tak, że osoby sprawne gorzej traktują niepełnosprawnych, tylko często to właśnie osoby niepełnosprawne traktują siebie gorzej. To, co mi pomaga jest dokładnie tym, co teraz się dzieje, coraz więcej osób niepełnosprawnych jest widocznych w fajny sposób. Pojawiają się kampanie reklamowe, które nie reklamują dnia niepełnosprawnych, tylko osobę w ciekawym wydaniu. To bardzo pozytywne. Idzie to w dobrą stronę. To, co mi pomaga to właśnie historie innych ludzi. Kiedy patrzę na osoby w podobnej sytuacji jak ja, czyli na wózkach i widzę ile osiągnęły nakręca mnie to, aby osiągać jeszcze więcej.
Co chciałbyś powiedzieć osobom, które są na początku drogi po kryzysie, wypadku, chorobie?
Przede wszystkim ważne czy osoba chce coś zmienić w swoim życiu. Ci, którzy nie chcą się zmienić – dla nich nie mam pomysłu. Wiem, że nic się nie dzieję samo. Na wszystko trzeba zapracować. Nie mówię tu o finansach, chodzi mi o bycie szczęśliwym. Na sukces trzeba po prostu ciężko zapracować. Łatwo usiąść i narzekać, ale nic samo się nie dzieje. Ludzie widzą tylko efekt końcowy, a za nim kryje się praca, chwile zwątpienia, przełamywanie siebie, poświęcony czas. Pokazywanie, że nie ma barier jest według mnie najistotniejsze. Mamy teraz taki rozwój technologii, że można dostać się w dowolne miejsce, w szybkim czasie. Jak przeglądam co ludzie robią i publikują to na portalach społecznościach to stwierdzam, że można wszystko i co więcej, można być w tym dobrym.
Jeśli miałbyś nadać puentę swojej historii, jak by ona brzmiała?
Wiem, że mogę cieszyć się życiem. Piękne jest w tym wszystkim, że możemy stwarzać okazje, ale to co się dalej wydarzy to jest wielka niewiadoma. To jest najciekawsze w życiu.
Miłosz Krawczyk – właściciel i założyciel firmy Blumil – producenta innowacyjnego rozwiązania dającego możliwość osobom niepełnosprawnym poruszania się w dowolnym terenie. Sam będąc od kilkunastu lat na wózku – najlepiej zna i rozumie potrzeby osób niepełnosprawnych. Jego życiowe motto to: „Ograniczenia tkwią w naszej głowie, nie w niepełnosprawności”, zaraża nim chętnie innych będąc częstym gościem i mówcą motywacyjnym na rożnego rodzaju wykładach. Swoje autorskie rozwiązanie wprowadził już na kilka największych rynków na świecie, m.in. Stany Zjednoczone, Holandia, Austria, kraje Skandynawskie. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku – Zarządzanie. Przez lata zdobywał doświadczenie w korporacjach. Uczył i egzaminował w zakresie specjalistycznego języka lotniczego. Wiele lat mieszkał za granicą, pracował także, jako kontroler ruchu lotniczego jednej z najbardziej ruchliwych przestrzeni powietrznej na Świecie. Uwielbia podróże. Nie boi się uprawiać sporty ekstremalne i korzystać z życia.
Z Miłoszem Krawczykiem rozmawiała Wiktoria Dróżka.
Zobacz Więcej