
Tu i Teraz. Życie bez planów. Czy lepsze?
Życie nie polega na planowaniu, lecz na przeżywaniu. Trudno jest otworzyć firmę, jeśli za długo i za dużo planujesz, nie poznasz wyjątkowych ludzi, jeśli nie wyjdziesz z dom, nie napiszesz książki, jeśli nie zaczniesz ćwiczyć warsztatu. Małe kroki są cenniejsze niż setki myśli o tym, co może się przytrafić. Choć wcale nie musi. Pisał już o tym dawno Konfucjusz: „Tysiąc milowa podróż zaczyna się od pierwszego kroku”.
Czemu planujemy, skoro większość z tych rzeczy i tak się nie wydarza, albo nie mamy na tym kontroli?
- Aby zapobiec porażką.
- Dla bezpieczeństwa (niekiedy pozornego).
- Bo nie doceniamy teraźniejszości, nie umiemy żyć tu i teraz.
- Fiksujemy się na tym co jutro, co potem.
- Ze strachu, że życie zaskoczy nas czymś niespodziewanym.
- Chcemy mieć poczucie, że mamy nad światem kontrolę.
- Przejmujemy się tym, co pomyślą inni. Co jeśli się nie uda? Co jeśli zrobię z siebie idiotę?
Dlaczego o tym piszę? Bo wydaje mi się, że piękne życie zaczyna się od teraz, od bycia tu gdzie jesteś, od uświadomienia sobie, że chwile trwają naprawdę krótko. A życie tylko jedno. Myślę też, że zmiany w związkach, w naszym rozwoju zawodowym i osobistym zaczynają się od od małych kroków. A gdy nie zaczniemy, dobrze wykorzystywać czasu już teraz, “wielkie potem” może nie nastąpić. Zatem, gdyby jutro nie istniało i mnie już nie było, za co byłbym zapamiętany?
Odwagi!
Zobacz Więcej
Dystansu nabiera się z czasem. Wzbogaca i pomaga, tylko jak?
„Chrzanić to wszystko, złapmy dystans.” – treść SMS-a, który posłałam ostatnio do przyjaciółki. Pomyślałam, może to ciągłe wymagania, aby w życiu wszystko miało sens, kształt i wyższą wartość najbardziej pogrąża? Historie o trudnościach w związkach, w rodzinach, z szefami w pracy, dołkach finansowych to norma, tylko na Facebooku i Instagramie dziwnie różowo i sielsko. Czasem nawet można w to uwierzyć, że gdzieś jest lepiej, nie tak trudno.
Co wyzwoli mnie od myślenia, że coś muszę zmienić, poprawić, na coś wpłynąć? Po prostu dystans i akceptacja – doszłam do wniosku dopiero po latach. Gdy Twoje dobre samopoczucie wciąż uzależnione jest od okoliczności zewnętrznych, łapiesz się, że to zbyt komplikujące. A gdyby tak powiedzieć: „pieprzę to”, nie nadawać rzeczom tak wielkiego znaczenia, przyjąć, że jakoś to będzie, w efekcie okazać się może, że lepiej niż byś to sama wymyśliła?
Po latach walki o siebie, o związki, o lepszy byt nagle przychodzi taka myśl: olać to! I co najlepsze czujesz odprężenie. Dla jednych niedojrzałe, gówniarskie stwierdzenie, dla innych odpowiedzialne wrzucenie na luz. Stwierdzić można, że przez lata obchodzi nas bardziej to co inni myślą o tobie, a zapominasz o tym, co ty sam myślisz o sobie.
A przecież, im mniej szukasz, tym więcej znajdujesz, im mniej pragniesz, tym więcej otrzymujesz, im mniej naciskasz, tym więcej zyskujesz. Sztuka olewania umożliwia przejście od napięcica do odprężenia. Życie po prostu płynie, a my podchodząc do niego z pewnym dystansem zyskujemy wolność i zaczynamy płynąć. „Mówiąc »pieprzę to«, poddajesz się rytmowi życia” – przekonuje John C. Parkin. Przestajesz robić to, na co nie masz ochoty. Ustawiasz kurs na to, co sprawia ci frajdę. Rezygnujesz z zajmowania się tym, jak postrzegają cię inni. „Nie porównuj się z innymi. Pieprz to. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy i gorszy” – pisze John C. Parkin, autor książki „Filozofia sukcesu, czyli F**k it”. Parkin nie ma wątpliwości, że odpuścić należy sobie zabieganie o akceptację, uznanie, zrozumienie innych ludzi. Nie przekonasz wszystkich, nie uszczęśliwisz. Stwierdzasz bez większego przejęcia – trudno.
To wszystko w ramach zaopiekowania się sobą. Zgodnie z reguła bezpieczeństwa w trakcie awaryjnego lądowania, najpierw załóż maskę tlenową sobie, dopiero potem dziecku. Prawdą jest, że jeśli nie zadbasz o siebie, niewiele będziesz mógł zrobić dla innych.
Jak zacząć? Można etapami. Sara Knight w swojej książce: „Magii olewania” wyróżniła cztery kategorie, w ramach których zaleca wykonanie mentalnych porządków w sobie.
1.Pierwsza to rzeczy.
2. Druga – praca.
3. Przyjaciele, znajomi, obcy.
4. Rodzina.
Autorka uporządkowała te elementy w kolejności wzrastającej. Oczywiste jest to, że najtrudniej zrobić porządek ze sprawami rodzinnymi, wywodzącymi się z dzieciństwa, które możemy „wyciągać” w nieskończoność. Sara Knight słusznie przekonuje, że ból jest częścią życia. „Życie to ból i przyjemność w jednakowych proporcjach”. Chrzanić też to, kim chcesz być. Po prostu bądź sobą.
Sarah Knight w sztuce olewanie kładzie też nacisk na umiejętność selekcji mówienia „nie”, John C. Parkin – na pominięcie kontroli. Odpuszczanie sobie pewnych rzeczy zmienia życie bardzo szybko. Autorka pisze o „wielkiej trójcy”, do której należy: czas, energia i pieniądze. Zaoszczędzone dobra można spożytkować na różne sposoby.
Niektórzy mogą się spytać o to, czy to poważne. Jak to, olać życie? Nie olać życie, olać problemy. Wyrzucić lęk, zgnieść niepokój, zadeptać tremę, zapomnieć czym jest zamartwianie. Może przestaniesz przewidywać, a dostrzeżesz piękno w nieoczekiwanych rzeczach? Nie będziesz wstawać na komendę, podskakiwać na krzyk dziecka, zgrzytać zębami na stukot szefa. Na myślenie myślenia, zyska też ciało. Zauważa się rozluźnienie ramion, karku, przestanie dokuczać ból głowy, mięśni, stawów, rysy twarzy łagodnieją. Cóż, jeśli chcesz uzyskać określone korzyści: relaks, lepszy sen, apetyt złap dużo dystansu i pozbądź się żalu, to może być lek na całe zło.
Zobacz Więcej
Czego mogą nauczyć nas potyczki tuż przed 30-tką?
Kogo widzę, gdy zamknę oczy? Co zajmuje moje myśli większość dnia? O co się kłócę z partnerem? Do kogo idę po poradę? I wreszcie kim jestem dla siebie? Chwilę przed 30-stką mini-podsumowanie dotychczasowego życia, które może wnieść wiele dobrego i stać się dobrym przygotowaniem do dalszej drogi. 360 miesięcy życia to czas, który przekręcał nas o 30, 60 , 180, 360 stopni i podsunął pytanie: jaki/jaka jestem teraz?
1. Odpowiedzialności za samego siebie.
2. Świadomości, że z domu trzeba wyjść dosłownie i w przenośni, aby móc budować szczęśliwe życie.
3.Przekonania, że przyjaciele to osoby, które dopingują, szczerze komunikują, bezwarunkowo pomagają. Potrafią być, gdy bieda lub samotność przygniotą do ściany. A najlepsi są Ci, których poznałeś/aś w dzieciństwie, w liceum, na studiach i nadal są przy Tobie.
4. Akceptacji, że nie wszystko musi być jak z amerykańskiego serialu. Mieszkanie projektu znanego architekta, piękne dzieci, przystojny narzeczony, dalekie podróże, samochód itp. – wiesz, że przeżyjesz i będziesz szczęśliwa, gdy żadnej z tych rzeczy nie będziesz mieć. Co więcej, stworzysz inny serial, swój, bez iluzji i powierzchowności.
5. Działania bez większego planowania. Utarty zwrot: „Chcesz rozśmieszyć Boga, powiedź mu o swoich planach” najlepiej opisuje jak bezsensowne jest szczegółowe formułowanie oczekiwań od swojego życia.
6. Lepszego rozumienia siebie. Stworzenia opowieści z tego, co nam się kiedyś przydarzyło, co umożliwi emocjonalny rozwój. Zrozumienie, dlaczego ciągnie mnie do pomagania, fotografowania, pisania, malowania, projektowania, programowania itp.
7. Brania losu w swoje ręce. Przed 30-tką trudno jeszcze wierzyć w przeznaczenie, w to, że bez walki doceni mnie ktoś lub zauważy. Doświadczenie pokazuje, że na wiele rzeczy my sami mamy wpływ, a nie ukryte siły.
8. Dochodzisz do wniosku, że spełnienie nie jest wtedy, gdy siedzisz w nowoczesnym biurze, stukając w klawiaturę MacBooka, nie jest wtedy, gdy bank daje ci zdolność kredytową, a swoim nowoczesnym bloku masz garaż podziemny z czerwoną furą. Zaskoczenie. Bo odkrywasz, że spełnienie jest, gdy wychodzisz z pracy i w środku czujesz, że nie zmarnowałeś własnie 8 godzin swojego życia.
9. Dochodzisz do wniosku, że brat czy siostra nie jest już gówniarzem, z którym biłam/em się o przestrzeń w pokoju, jest wsparciem i kompanem, z którym łatwiej pokonuje się rodzinne blokady, konflikty i niedociągnięcia.
10. Spokoju. Dystansujesz się do przeszłości i szukasz odpowiedzi na to, po co coś się zdarzyło kiedyś. Wreszcie akceptujesz swoje straty, bóle, kryzysy i idziesz dalej.
11. Już wiesz, że nie wolno niczego żałować, bo niczego to nie zmieni.
12. Ostrożności na to co wypowiadasz, robisz, z czego rezygnujesz, a co wybierasz, a przede wszystkim jakich ludzi dobierasz w swoim życiu.
13. Nie mieszania życia zawodowego z prywatnym.
`14. Nie spełniania oczekiwań rodziców i nie spowiadania się ze swoich wyborów.
15. Doceniasz bardziej ciszę, przyrodę, świeże powietrze. Kolorowe kluby tak nie bawią jak kiedyś, żywe wielkie miasta być może są wciąż fajne, ale na chwile. W weekendy marzysz o niezanieczyszczonym powietrzu, bliskiej osobie i dobrej książce.
16. Wierzysz bardziej intuicji.
17. Bardziej doceniasz czas, stąd lepiej go organizujesz.
18. Widzisz sens w stwierdzeniu: zło dobrem zwyciężaj.
19. Wolności. Twoje święta, weekendy, poniedziałki nie muszą być kiepskie. Możesz iść na Wigilię dla bezdomnych, nie musisz zrobić wesela na 200 osób, gdy nie masz ochoty, możesz nie mieć dziecka 2 lata po ślubie, bo wszyscy się pytają: kiedy? Czujesz, mówisz i jesteś wolny. Bez potrzeby tłumaczenia, po tym jak ktoś spyta: dlaczego?
20. Zaczynasz lubić siebie. Zauważasz, że to co blokowało Ciebie przed byciem bardziej szczęśliwą, to szczere powiedzenie sobie samej przed lustrem: „Jesteś super babką, Lubie Cię!”. I nie jest to narcyzm, albo przesadne samouwielbienie, a bycie dobrym dla siebie, po prostu.
21. Szacunku do siebie i przekonania, że dasz sobie radę kolejny raz, a z kryzysów wychodzisz silniejszy i mądrzejszy.
Zobacz Więcej