
Moje podsumowanie roku 2017: czego nauczyła mnie praca w fundacji?
Będąc wolontariuszką w fundacji onkologicznej: Dobrze, że jesteś mieszczącej się w Centrum Onkologii na Ursynowie nawet nie marzyłam, że za niedługi czas będę pracowała w fundacji, która pomaga osobom w kryzysie. Nie marzyłam, ale szukałam szans. Półtora roku później dostałam pracę w Fundacji Forani, która kieruje swoją pomoc do osób po wypadku i ich rodzin. Zaczął się fajny rozdział mojego życia. W tym miejscu bardzo dokładnie odczytałam co przynosi mi satysfakcję i angażuje mnie najmocniej. Pamiętam prawie każdy dzień, każdą rozmowę, walkę, płacz, spojrzenie, uśmiech. Nadeszła chwila, że nie chciałam się już oszukiwać i pracować w miejscach, które nie wnoszą w moje życie nic oprócz bezpiecznej pensji. Czułam, że ryzykuje, ale ciągnęło mnie na tyle mocno, że chciałam to zmienić. Praca w fundacji dała mi wiele wewnętrznej satysfakcji i odpowiedzi na pytania, które krążyły w mojej głowie i nie dawały spokoju już od dawna. Zbliża się koniec roku, a ja mam poczucie, że może finansowo za specjalnie się nie wzbogaciłam, ale za to zawodowo i osobiście bardzo!
- Nauczyłam się, że życie zmienia się w ułamki sekund. Nigdy nie wiemy co czai się za rogiem. Kiedyś słyszałam takie zdania wielokrotnie, ale myślałam, że ja jestem kuloodporna. Wypadek? Choroba? Przecież jestem za młoda, mam tysiące, jak nie setki planów. Dziś myślę – bzdura. Rozglądaj się wokół siebie i bądź uważna na wszystko co wokół – powtarzam sobie. Doceń wszystko co lubisz i tych, co kochasz. Duże wrażenie robi telefon, np:. od Mamy 19 -letniego chłopaka, który uległ tragicznemu wypadkowi i cudem ocalał, a jego stan okrutnie określony jest jako beznadziejny. Miał plany, ambicje, planował studia medyczne. Dziś czuje, że stracił 2 lata – walczył o sprawność w nogach. To jedna z wielu historii. Po takich rozmowach zdajesz sobie sprawę, bardzo mocno, aż do szpiku kości, że śmierć i choroby to temat nie tylko ludzi starszych. Myślisz też, czym są plany skoro 30-letni mężczyzna, rok po ślubie, w trakcie kariery w korporacji zagranicznej ulega wypadkowi na rowerze i traci sprawność w nogach do końca życia.
- Wypadek zmienia życie. Rujnuje to co było, jakby po twoim domu przejechał walec i nie było co zbierać. Moja pierwsza dyskusja w fundacji dotyczyła kwestii: czy wypadek to pech czy fart? Uparcie stałam przy swoim, mówiąc, że wypadek można traktować tylko i wyłącznie w kategorii nieszczęścia. Dzisiaj zrekonstruowałam swoją wypowiedź, dodając: Wypadek to nieszczęście, które zmienia Twoje życie, ale czasem na lepsze. Przekonała mnie historia dziewczyny, która urodziła się z niedotlenieniem mózgu, bo jej matka piła podczas ciąży. Piła również po ciąży. O paleniu papierosów nie wspomnę. Potem oddała ją do domu dziecka. Okazało się, że u Magdy po 25 roku życia zdiagnozowano nowotwór. Powiedziała mi podczas jednej spontanicznej rozmowy: Wiesz nie wiem, kim bym była, gdybym nie siedziała na wózku. Może stałabym przed budką, z piwem w ręku. A tak robię rzeczy piękne w swoim życiu. Madzia dzięki za lekcję życia!
- Karma wraca – to słowa, które już na zawsze będą moją filozofią życia. Ile dałeś ludziom bezinteresownie, zapominając o czubku własnego nosa, o swoim ego, tyle Ci wróci. I to w chwili, której najbardziej będziesz tego potrzebował. Rodziny i osoby, które od zawsze były pozytywne, pomocne, przyjacielskie, nie miały problemy, żeby zgromadzić pokaźną sumę, ratującą życie bliskiego. Miały też niespodzianki w całym tym trudzie, np. nagle zwalniało się miejsce w ośrodku, albo ktoś wpłacił dużą sumę na leczenie ich dziecka. Pomoc i bycie dobrym opłaca się zawsze.
- Nasze relacje z bliskimi testowane są w chwilach trudnych. Byłam świadkiem jak sąsiadka zebrała dla 17-letniej dziewczyny po udarze, córki dobrego, skromnego małżeństwa 35 tys. zł na rehabilitację neurologiczną w ciągu zaledwie półtora miesiąca. Rodzice dziewczyny tuż po diagnozie byli załamani. Nie lubili też prosić o pomoc, dla sąsiadki telefon do nas i akcje, które organizowała były naturalnym gestem. Jej zaangażowanie zapierało mi dech w piersiach. Poruszyła niebo i ziemię, zapukała do każdych drzwi, zaangażowała całą swoją rodzinę w pomoc – (Pani Haniu tak trzymać!). Działania na rzecz ich córki pokazały, że w swojej tragedii nie są sami. Czasem jednak bywa tak, że młody niepełnosprawny chłopak nie ma wsparcia nawet najbliższych. Tragedie testują jakość więzi. W fundacji widziałam małżeństwa, w których miłości nie pokonał wypadek, utrata kończyn, pracy, zdrowia, sprawności.Widziałam dowody takiej miłości, że łzy leciały niekontrolowanie. Poznałam jednak też historie, w których na wierzch wychodziły niepowiedzenia, niejasności, wszystko to, co było gdzieś skrywane. Relacje nie były szczere i nie były dobre. Wtedy główna tragedia, jaką jest choroba czy wypadek uaktywnia kolejne. Dlatego ważnym pytaniem w rozmowie z rodziną przeżywającą trudne chwile jest: „Jak Wasze życie, relacje wyglądały wcześniej? Co działo się w Waszej rodzinie do tej pory?”. Jasność sytuacji pomaga w powrocie do życiowej równowagi.
- Codzienność tworzą kontakty z ludźmi. Są rozmowy, które zapamiętam do końca mych dni. Pamiętam, gdy przyszłam do pracy w jesienny, szaro-bury poniedziałek. Wydawało mi się, że w ten dzień nic mnie nie zdziwi, zaskoczy, motywacja też była niska. O 10:00 zadzwonił telefon, rozmawiałam z mężczyzną, który spowodował stłuczkę, niegroźną na szczęście, ale on czuł się z tym okropnie. Określił siebie: zbrodniarzem. Dopytując, dowiedziałam się, że nikomu nic się nie stało, nikt nie wymagał wizyty w szpitalu, nikt nie ucierpiał, samochód był lekko wgnieciony. W głosie słyszałam przejęcie, zwątpienie, smutek i lęk. Wyczułam dużą wrażliwość, okazało się, że ten Pan walczy z uzależnieniem. Od 3 lat był trzeźwym alkoholikiem. Wdzięczny żonie, że nie opuściła go i jest na dobre i złe. Usłyszałam słowa, które są najpiękniejszym dowodem miłości: „Bóg działa przez ludzi. Gdyby nie moja żona, nie byłoby mnie dzisiaj tutaj. Gdyby nie rozmowa z Panią dzisiaj, nie wiem co bym zrobił. Piękne rzecz wykonywać taką pracę. Dziękuję”. Spytałam: Czy w czymś mogę jeszcze pomóc? – usłyszałam: Nie, dziękuję, ta rozmowa uratowała mój dzień.
- Najciekawsze historie, które pisze życie. W tym miejscu poznałam niezwykłych ludzi, najbardziej pokręcone historie, których nie wyreżyserowałby żaden człowiek. Przeprowadziłam setki rozmów, które pokazały mi co w życiu liczy się najbardziej. Dowiedziałam się, że życie nie jest czarno-białe. Poznałam ludzi, którzy kiedyś mieli wszystko: ukończone dobre studia, zamożnych rodziców, interesującego narzeczonego, ale jeden dzień zabrał wszystko. Niewielu z nich się pogodziło z nową rzeczywistości. Zbierając 20 historii na forum fundacji, mówiących o tym, że warto żyć pięknie, poznałam ludzi, którzy zaakceptowali fakt, że dawne życie już nie wróci. Jest jednak nowe, inne, nierzadko o wiele bardziej świadome i wartościowe.
- W takich miejscach jak fundacja poznajesz arcyciekawych ludzi, niby przez przypadek. Poznajesz tu ludzi, którzy mają odwagę tworzyć coś dobrego. Widzą sens w robieniu czegoś więcej. Okazuje się, że ludzi dobrych jest więcej niż myślałeś. Pracujesz z tymi, którzy też nie są tu przez przypadek. Poznałam tu Paulę, dzisiaj to moja bratnia dusza, jakbyśmy się znały 100 lat. Paula nie widzi, a ja po tygodniu zapomniałam, że jest osobą niewidomą. Jej cel: ukryć fakt, że jest osobą niewidzącą. Chce żyć jak w pełni sprawna, spełniona kobieta. W zespole pracowałam z barwnymi, ciekawymi osobami. Ania, Paula, Smerfetko, Aguś – nie zapomnę o Was! To był mój team wsparcia, bezpieczeństwa, radości, udowodniłyśmy, że solidarność kobieca w pracy jest możliwa. Dziewczynki w nas siła.
- Życie jest ciekawe, a ludzie choć różni mają pokłady dobra. Po pracy w fundacji utwierdziłam się w przekonaniu, że cierpienie uszlachetnia. Ludzi w obliczu nieszczęść zmieniają perspektywę, zupełnie inne rzeczy stają się ważne. Już nie lot do Dubaju, a uśmiech córki, albo słowo wyraźnie wypowiedziane przez ukochanego męża po uszkodzeniu mózgu. Każdemu życzę podróży po najciekawszych zakątkach świata, ale będą to interesujące podróże tylko, wtedy, gdy będziemy mieć miłość w sobie, do innych i do siebie.
- Pomocy najbardziej potrzebujący Ci, którzy głośno o tym nie mówią. Nie potrafią prosić. Nigdy na początku nie powiedzą, że czegoś potrzebują. Ja nazywam ich ludźmi z honorem, odczytujesz w nich tak ujmującą skromność i autentyczność, że jeszcze bardziej chcesz im pomóc.
- Mniej się martw, więcej działaj.
- Doceń każdą chwilę, bo nigdy nie wiesz co przyniesie jutro.
- Inwestuj czas w bliskich. Jeśli masz cudowną rodzinę i przyjaciół masz szansę wyjść z najtrudniejszych chwil.
- Odpowiedzialność za słowa. Nigdy już nie będziesz chodziła, pora pożegnać się z rodzicami, cudem przeżył, o chodzeniu nie ma co marzyć – takie słowa słyszało wielu poszkodowanych w wypadku i ich rodziny od neurologów lub chirurgów. Poznałam te osoby, większość z nich dzisiaj żyje i chodzi…
- Twoja wiedza może ratować życie. Lekarze z powołaniem to wybitne osoby na wagę złota. Myślę, że takich jest niewielu. Stworzenie listy najlepszych neurologów, fizjoterapeutów, chirurgów, ośrodków rehabilitacyjnych, którą bez obaw możesz przekazać jest wyzwaniem. Wielu Podopiecznych przyjeżdżało do nas z odebraną nadzieją, głównie przez neurologów. Niejednokrotnie okazywało się potem, że cuda istnieją, wystarczyło trafić na właściwego lekarza. Na szczęście, my taką bazę życia zbudowaliśmy, istnieje w Polsce kilku cenionych neurologów, którzy potrafią stymulować pacjentów w najcięższych stanach.
- Ufaj intuicji, ona wskazuje drogę.
- Pomagać możesz wtedy, gdy najpierw sam zadbasz o siebie.
- Myślę, że nie każdy ma predyspozycje do pracy w fundacji, czyli w miejscu, w którym spotyka się codziennie z cierpieniem. Jeśli lubisz pomagać, masz empatię, bardziej zabiegasz o wewnętrzną satysfakcję niż finansową, kochasz ludzi, nie lubisz się poddawać, jesteś odporna psychicznie jest to praca dla ciebie. Jeśli siedzisz przed Excel, robiąc raport, prezentację dla ważnego klienta i zastanawiasz się: „Po co ja to robię?” może to znak, że szukasz czegoś innego. Życie jest jedno i trwa chwilę. Szanuj to.
- Nie czekaj w życiu na zmiany. Jeśli coś Cię “gryzie” jak niewygodny sweter spróbuj coś z tym zrobić. Nigdy nie wiesz, czy ten dzień nie będzie ostatnim.
Bardzo zżyłam się z Podopiecznymi i ich rodzinami. Zostałam włączona w działania, w których nie każdy może uczestniczyć. To jest pewnego rodzaju zaszczyt, że w tak trudnych momentach, osoby dzielą się tym, co ich boli najbardziej. Słyszysz płacz, zwątpienie, ale też śmiech, wdzięczność. Zżyłam się też z osobami, które pracują w fundacji. To początek pięknych znajomości i przyjaźni. Dziś przygoda w tym miejscu dobiega końca, ale moja podróż trwa. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze niejedną szansę pomóc, wysłuchać, dać wsparcie i nadzieję gdziekolwiek się znajdę. Świat zadziwia nieustannie, zatem dalej w drogę.
Zobacz Więcej